Zmarły dwie wybitne aktywistki Alicja Tysiąc oraz bell hooks. Obie miały ogromny wpływ na ruch feministyczny w Polsce.
Wszyscy i wszystkie z przerażeniem i rosnącym gniewem oglądaliśmy i oglądałyśmy bohaterską walkę Alicji Tysiąc z nieludzkim systemem antyborcyjnym. Z powodu zakazu aborcji, który został wprowadzony w tym kraju w 1993, zablokowano jej możliwość przeprowadzenia legalnej aborcji. W wyniku przymusowego porodu jej stan zdrowia dramatycznie się pogorszył i stała się osobą z niepełnosprawnością.
Po latach walki udało jej się uzyskać wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który w 2007 roku uznał, że państwo polskie złamało Konwencję Praw Człowieka. Zdrowia jednak jej to nie przywróciło. A autorytarne państwo i jego aparat prawniczy dalej rozwijał orzecznictwo w kierunku wyższości „życia poczętego” nad życiem kobiety. Znalazło to wszystko kulminację w osławionym wyroku Trybunału Konstytucyjnego.
I tutaj wyłania się związek z bell hooks, która zawsze nierozłączność kwestii płciowych, klasowych i rasowych podkreślała. W książce „Teoria feministyczna. Od marginesu do centrum”, pisała:
„Oportunistki świętują sukcesy feminizmu, by następnie twierdzić, że ruch ten nie jest już potrzebny, bo przecież „wszystkie kobiety mają dziś lepsze życie” – w świecie, w którym to kobiety szybko stają się większością najbiedniejszych obywateli naszego kraju, gdzie patologizuje się samodzielne matki, gdzie nie ma żadnej pomocy państwa dla najuboższych i najbardziej potrzebujących; gdzie większość kobiet w każdym wieku nie ma dostępu do podstawowej opieki zdrowotnej”.
Pamiętajmy o nich. Pamiętajmy, że walka się nie skończyła, ani nie zaczęła rok, ani pięć lat temu. Pamiętajmy o Alicji Tysiąc, której los symbolizuje cierpienie mnóstwa innych, i czytajmy bell hooks. Wszystko to, co robiły, mówiły i pisały ani o milimetr się nie zdezaktualizowało.
Xavier Woliński