W libkowej banieczce „słabych razem” konsternacja, bo „pan profesur” Balcerowicz niepochlebnie wypowiada się o Tusku, którego określa mianem „populisty”, które jest w tym środowisku niemal tak groźnym jak „komunista”.
Balcerowicz zaczął też pompować Konfederację, która jego zdaniem ma „wolnościowe poglądy”. A jago zdaniem „zdecydowana większość sympatyków PO ma jednocześnie poglądy wolnościowe, w tym wolnorynkowe” i teraz są rzekomo spychani przez PO w kierunku Konfederacji.
No, oni mają tak wolnościowe poglądy, jak lew ma wolnościowe poglądy myśląc o konsumpcji, dajmy na to, antylopy. Polska, podobnie jak cała Europa Wschodnia, to taka przestrzeń gdzie neokonserwatyści, zwolennicy twardego kija państwa i wrogowie państwowej marchewki, są określani jako „wolnościowcy”.
Nie Bakunin, nie Malatesta, nie Kropotkin, ne Emma Goldman, nie Abramowski. U nas „wolnościowcami” są Balcerowicz i Korwin z Mentzenem. Bo chcą, żeby silni pożerali łatwiej słabych. I to z pomocą państwa, bo kto im te latyfundia i firmy ochroni? Przecież nie będą płacić ze swojej kieszeni, bo się już dawno wycwanili, że nawet bezdomny musi płacić na ochronę własności bogacza z podatków, jak kupuje bułkę w sklepie z uciułanych grosików.
Sami finansujemy swoje kajdany. Trochę w historii udało się wyszarpać od państwa marchewek i ustępstw, ale oni by chcieli te całe stulecia walk cofnąć i przywrócić czasy w których pracowały dzieci, a robotnicy wynajmowali sobie kawałek liny, żeby na niej zawisnąć jak pranie i się chwilę przespać. Takie to były wspaniałe czasy „prawdziwego kapitalizmu”. Jednocześnie nie mają zamiaru ograniczać siły państwowego aparatu represji. Ten ma być nawet wzmocniony i chronić ich interesów.
A my, na dole, mamy to wszystko, tę cała piramidę wyzysku, utrzymywać. Taka to ich „wolność”.
Xavier Woliński