Baśń o „państwie prawa”

Myślicie, że tylko praw człowieka obecny układ rządzący nie ma zamiaru realizować z tych 100 konkretnych bajek? To poczytajcie:

Donald Tusk poprzez kontrasygnowanie decyzji prezydenta Andrzeja Dudy wyraził zgodę na to, aby sędzia SN Krzysztof Wesołowski został komisarzem do przeprowadzenia wyboru prezesa Izby Cywilnej.

W środowiskach wierzących w „państwo prawa” był określany jako neosędzia, ponieważ do SN trafił na mocy ustawy o KRS autorstwa PiS.

Wywołało to oburzenie wśród części prawników:

— Bardzo mi się nie podoba ta decyzja premiera. Może był to jakiś targ polityczny, nie chcę nawet zastanawiać się, jaki — mówi Onetowi prof. Ewa Łętowska. — Cała ta sytuacja sprawia, że po prostu może odechciewać się komukolwiek podejmować jakiekolwiek działania związane z przywracaniem praworządności.

— Ja sam nie tyle jestem wściekły, bo nie miałem nadmiernych oczekiwań i złudzeń co do tego, jak wygląda polityka. Ale rozczarowany jestem na pewno. Tym bardziej że my, czyli legalni, tzw. starzy sędziowie, od długiego czasu prowadzimy rodzaj jakiegoś ruchu oporu wobec zmian wprowadzonych przez Zjednoczoną Prawicę i pana prezydenta, którzy próbowali i próbują przejąć SN — powiedział sędzia Michał Laskowski, były rzecznik SN i były prezes Izby Karnej.

Takich głosów jest więcej. Natomiast druga strona prawniczej wojny wyraża radość. Na eX Twitterze Dagmara Pawełczyk-Woicka, obecna szefowa Krajowej Rady Sądownictwa (zwanej przez dawną opozycję neo-KRS) napisała:

„Panie Premierze Donaldzie Tusku, bardzo mnie cieszy, że Pan wspólnie z Panem prezydentem Andrzejem Dudą postanowiliście zakończyć spór o sędziów w Polsce, spór niepotrzebny i niszczący. Jest wiele problemów i nie ma potrzeby ich kreować.

Energia Obywateli, którzy szczerze walczą o praworządność, może zostać wykorzystana na tym odcinku — wprowadzania praworządności — z pożytkiem dla wszystkich.

Wierzę, że akt legitymizacji sędziów powołanych po 2017 roku, na który Pan się zdobył, trwale zamknie ten jałowy spór. Z anarchistami Pan sobie poradzi”.

Anarchiści akurat w tym praworządnościowym sporze stali z boku, więc nie wiem, z kim miałby sobie poradzić premier. Może Obywatelami RP?

Na początku tej awantury akurat anarchosyndykaliści z ZSP zorganizowali panel dyskusyjny w siedzibie związku metalowców, w którym brałem udział (da się wyszukać w sieci jeszcze). Na bazie historycznych doświadczeń przewidzieliśmy, jak to się skończy. Władzy nie interesuje praworządność, tak jak rozumieją ją niektórzy idealistyczni teoretycy prawa.

Podkreślałem wówczas, że to zorganizowani zwykli ludzie mogą zarówno prawa wywalczyć, jak i je obronić, a nie panie i panowie w togach machający zadrukowanymi papierami. Dodatkowo zawsze znajdą się tacy, którzy niesprawiedliwe, opresyjne prawa będą wdrażać. A zaczęło się znacznie dawniej niż obecny spór.

Władza wyrzuci do śmietnika każde prawo, jeśli nadmiernie ogranicza jej pole manewru. Ponieważ prawo jest po to, by gnębić słabych, a bronić możnych. Nie jest neutralne, bo nie są neutralnymi bytami sami sędziowie.

W każdym razie wielu wówczas uważało, że to ideologiczne, oderwane od rzeczywistości bzdury. Dziś te same osoby wyrażają zaskoczenie lub gniew.

Ci, którzy oparli swoją strategię na teoretyzowaniu wokół praworządności, dziś, nie tylko w Polsce, obudzili się z ręką w nocniku. W USA też np. kwestia aborcji wisiała na widzimisię sędziów i „państwie prawa”. Co uśpiło czujność, bo wiele osób uwierzyło w tę liberalną baśń, że państwo powstało po to, żeby chronić ich praw.

Tymczasem państwo to ciągłe pole bitwy pomiędzy grupami społecznymi i klasami, a nie jakiś półboski arbiter. I to od siły poszczególnych aktorów społecznych zależą wyniki poszczególnych bitew.

Nie sądzę, że w tych środowiskach wyciągnięte zostaną wnioski, ale jest czymś interesującym obserwować to rozczarowanie, że prawo nie działa niczym magiczny artefakt, samo z siebie.

Dla mnie to w zasadzie jest ciekawostka, bo się w tę awanturę nie angażowałem. Ale że rząd tak szybko porzuci te środowiska, które były motorem protestów antypisowskich, to jest ciekawe.

W zasadzie on juz porzucił każdą grupę, która wówczas protestowała. Czy ktoś jeszcze został?

Ciekawe jaki deal został zawarty z prezydentem. Pewnie o jakieś stołki i personalia, bo tutaj nigdy o nic innego nie chodziło.

Xavier Woliński