Baśń o „sprawczości”

No więc Razem teraz faktycznie jest już osobno. Połowa parlamentarzystek wyszła z partii. Oświadczenie w tej sprawie opublikowała Magdalena Biejat.

Poszło oczywiście o to, że większość partii Razem opowiedziała się w wewnętrznych dyskusjach za opuszczeniem klubu Lewicy i próbą zawalczenia o jakąś minimalną podmiotowość.

Parlamentarzystki, które wyszły z partii, obrały drogę osłony swoich karier, nie chcąc podjąć tego ryzyka. Próbują sprzedać to jako walkę o „sprawczość”.

To ja może przedstawię na przykładzie „sprawczość” partyjnej Lewicy w obecnym rządzie. Wczoraj gazeta,pl poinformowała, że podczas posiedzenia klubu KO Donald Tusk miał powiedzieć, że w tej kadencji nie będzie głosowania ws. liberalizacji aborcji. Przed wyborami prezydenckimi, po wyborach prezydenckich, obojętnie. I jednocześnie tego samego dnia ekipa Trzaskowskiego ogłosiła, że Marsz Niepodległości przejdzie przez Warszawę.

Powiedzmy sobie wprost: Lewica partyjna jest obecnie antytezą sprawczości. To znaczy może np. chwalić się przesunięciem środków z budownictwa społecznego na akademiki, albo na odwrót, bo taką tylko mają możliwość manewru – przelewanie z pustego w próżne, i próbować to sprzedać resztkom swojego kurczącego się elektoratu, jako przejaw „sprawczości”.

Ale większość osób w tym kraju to widzi. Lewica jest po prostu wasalem PO i jak wasal jest traktowana. Razem fikało, więc Wódz Tusk wydał rozkaz, żeby NL ją rozmontowała. Proste?

Chyba nikt inteligentny w to nie uwierzy, że pół reprezentacji partii Razem będzie miała większą „sprawczość” w klubie Lewicy niż cała dotychczasowa reprezentacja. Dodajmy w klubie, który sam w sobie ma marginalne znaczenie dla Tuska (on sam uważa partyjną Lewicę za formację schodzącą ze sceny), dlatego w ogóle nawet nie próbuje zabiegać o cokolwiek od NL.

Wie, ze i tak bezwarunkowo poprą ustawę budżetową, a w zasadzie tylko do tego ich potrzebują. Do reszty sklecą sobie głosy od Konfederacji, o którą prowadzi się faktyczne rozgrywki i o której sympatię toczy się bój pomiędzy PO i PiS. Dlatego o żadnym zablokowaniu realnym Marszu Niepodległości mowy być nie może. Prędzej zablokują jakieś lewicowe wydarzenie.

Nowa Lewica obecnie w większości kojarzy się z „załatwiaczami stołków”. Kolesie, których praktycznie nikt nie zna poza partią, są jakimiś szyszkami w różnych urzędach np. na Dolnym Śląsku. W tych rozgrywkach są nieźli. Ale ich czas też się powoli kończy, bo jak Wódz wyda rozkaz, żeby przystawkę pochłonąć (jak Kaczyński zrobił z Suwerenną Polską), to i przestrzeń do robienia kariery ulegnie znacznemu ograniczeniu.

Teraz fanbojstwo wam będzie w każdym razie opowiadać bajki o „sprawczości”. To jest dość zabawne, bo poza nimi nikt tej sprawczości nie widzi. Kto natomiast jest sprawczy? Przykładowo osoby z ruchu pro abo, który de facto spowodował na niespotykaną od 30 lat skalę, upowszechnienie dostępu do aborcji. To one powinny być tutaj wychwalane za sprawczość i to w obliczu zagrożenia surowymi karami, w przeciwieństwie do polityków i polityczek, które potrafią wyłącznie o sprawczości gadać bez końca, żeby przesłonić fakt, że niemal nic nie robią w rzeczywistości.

Wielokrotnie pisałem i mówiłem. Jak ja bym czekał na tę legendarną ich sprawczość, to by wszyscy lokatorzy byłych mieszkań zakładowych poumierali ze strachu przed podwyżkami i eksmisjami. Lewica w niczym, absolutnie niczym nam w tej sprawie nie pomogła. I nawet nie była do tego nam w niczym potrzebna.

I tak widzi to większość społeczeństwa, choć ludziom zafiksowanym na obserwowaniu partyjnych przepychanek może wydawać się inaczej.

Xavier Woliński