Czytam, że Elon Musk przestał płacić czynsz za biuro Twittera w San Francisco i zalega z nim na kwotę 136 tys. dolarów. Właściciel powierzchni biurowej zwrócił się ze swoją skargą do sądu.
Podobno ma to być sposób Muska na renegocjację umów, jak to określają „eksperci”. Wiecie, jak zwykły człowiek nie płaci, bo go nie stać, to nie jest „dążenie do renegocjacji”, tylko „naciąganie, pasożytnictwo itd.”. Jak robi to koleś, który śpi na kasie, to jest „renegocjacja” i zapewne dla fanów „przejaw sprytu genialnego przedsiębiorcy”. Bogaci mają nie tylko swój własny, osobny świat, ale także język, którym są opisywani.
Nasz mały geniusz nie płaci czynszu i dalej zwalnia. Tym razem menedżerów odpowiedzialnych za moderację treści. Powoli w siedzibach Twittera będzie łatwiej spotkać mysz niż pracownika. Tymczasem Musk siedzi i ogłasza kolejne „ficzery” i bajery, które ma wdrażać resztka pracowników, choć nie wprowadził jeszcze nawet tych, które zapowiadał wcześniej (jak choćby zwiększenie liczby znaków).
I tak to się kręci w świecie bogatych chłopców. Bawią się.
Xavier Woliński