Trochę próbowałem odpocząć od tematów politycznych, złapać dystans, nie emocjonować się, ale one wracają jak bumerang.
Sprawa uchodźców znów jest tematem numer jeden i choć osoby zajmujące się tą problematyką regularnie donosiły, że na granicach dochodzi do rozmaitych skandalicznych nieraz naruszeń, to wiadomo było, że w końcu zdarzy się coś, co zwróci na ten temat uwagę nieświadomej codzienności publiczności.
Dlaczego to wszystko wywołuje takie emocje? Oprócz tego, że politycy próbują grzać po raz kolejny ten temat, podważa to też obraz „Polaka”, który budowany jest w propagandzie (także tej szkolnej). Polak, wiadomo, każdy ratował kogo mógł, „first to fight” w obronie „wartości” itd. No i teraz jak ta piękna baśń, którą sami Polacy sobie opowiadali wygląda w kontekście uchodźców konkretnych, a nie książkowych opowieści?
I teraz pojawiają się potrzebujący, uciekający przed prześladowaniem, strachem i biedą. I cóż. „Wyparte wraca”, a bajka się kończy. Przecież to, co mówią niektórzy o uchodźcach jest niemal kropka w kropkę powtórzeniem tych samych argumentów, który używali „zdroworozsądkowcy” w czasie wojny względem Żydów czy Romów. Wstawcie sobie zamiast „uchodźca” słowo „Żyd” i nie musicie żadnych wojennych dokumentów o zachowaniu ludzi czytać. To jest po prostu ta sama opowieść. Że „może byśmy pomogli, ALE…”, albo nie należy pomagać, bo ci ludzie „destabilizują naszą społeczność”, „stanowią zagrożenie swoją obcością dla kultury narodowej”, „mówią, że są biedni, a patrzcie jakie skarby mają pochowane w kieszeniach”. Itd. To jest to samo, ten sam sposób myślenia. Wtedy „skarbem” był złoty łańcuszek, a dziś smartfon.
Dlatego nie trzeba czytać w ogóle książek, których jest sporo na temat zachowań w czasie Zagłady. Wystarczy popatrzeć na to co się dzieje teraz, jakie czyny i słowa padają. I znowu mniejszość próbuje coś zrobić, a nawet w grubszych słowach potępić, za co wszyscy od PiS po libków z TVN się od tej osoby odcinają.
„Bohaterstwo” jest zawsze jednostkowe, nie ma czegoś takiego jak „bohaterski naród”, są ludzie, którzy zaryzykowali, żeby pomóc innym, choć narażali się na poważne konsekwencje. I żadna społeczność ludzi, którzy nic nie robili, nie robią i nie będą robili w tym zakresie, nie ma prawa sobie przypisywać cudzych zasług. To jest czyn tych konkretnych osób. Znanych i nie znanych z imienia i nazwiska. To wszystko.
Xavier Woliński