13 tysięcy polubiło post Korwina “a teraz czas na Polexit”. I
popularny komentarz jednego z fanów “Najpierw edukujmy Polaków, co
przyniesie nam Polexit i że to nie jest równe wyjściu z Schengen”. Chcę
to zobaczyć.
To jak Brytyjczycy, którzy samooszukują się, że nic się nie zmieni, bo będą Norwegią i będą uczestniczyć we wspólnym rynku.
Tyle że Norwegia za obecność w unijnym obszarze gospodarczym musi sporo
płacić do budżetu UE oraz podlega prawodawstwu unijnemu w wybranych obszarach.
Nie ma wpływu natomiast na jego kształt. Może jedynie przyjąć lub
odrzucić (odrzucenie oczywiście też wiąże się z konsekwencjami, bo jeśli
odrzucą coś, co unia uzna za kluczowe w danym obszarze, to mogą zostać
po prostu z niego wykluczeni)
To nieco ekscentryczne. Wyjść z UE, po to żeby i tak płacić do budżetu i
podlegać jej prawu, ale wykluczyć się z podejmowania decyzji o jego
kształcie. Powiedzmy, że Norwegowie, czy Brytyjczycy mogą sobie na taką
ekscentryczność spróbować pozwolić, bo kto bogatemu zabroni. Ale w
przypadku Polski, porównując jej potencjał gospodarczy z Wielką Brytanią
i Norwegią, czy korwiniści i nacjonaliści zdają sobie sprawę, że Polska
na pewno nie uzyskałaby tak korzystnych warunków.
Już teraz
dyplomaci brytyjscy pocą się głowiąc, jak przeprowadzić negocjacje z UE
minimalizując szkody dla gospodarki. Negocjacje będą wieloletnie, długie
i trudne. Wcale z tych negocjacji Wielka Brytania nie musi wyjść z
lepszymi warunkami niż teraz. Wręcz przeciwnie. Niemcy, a zwłaszcza
Francuzi wcale nie mają zamiaru iść na żadne ustępstwa. Zapowiadają, że
brytyjskie banki z chwilą wyjścia z UE stracą przywileje jeśli chodzi o
sprzedaż usług na obszarze Unii. Banki już szykują przenosiny części
pracowników do Paryża lub Frankfurtu. Tak będzie z każdym obszarem – z
chwilą wyjścia, światła zostaną zgaszone. Wszystko będzie podlegać
negocjacjom. I na pewno Francuzi i Niemcy będą przede wszystkim chcieli
skorzystać i przyciągnąć do siebie panikujący kapitał, więc nic nie
pójdzie łatwo, bo to UK będzie petentem w tej sprawie. I wielu innych,
np. burmistrz Calais domaga się likwidacji brytyjskich kontroli
granicznych po stronie francuskiej kanału, na co obecnie umożliwiała UE.
Oznacza to że to po stronie brytyjskiej zaczną tworzyć się obozy dla
uchodźców.
A teraz pomyślmy z jakiej pozycji negocjacyjnych
wychodziła by Polska w porównaniu z Wielką Brytanią. I co, poza tanią
siłą roboczą, choć nie tak tanią, jak w Bangladeszu, miałaby do
zaoferowania na stole?
Niech młodzi Polacy słuchają dalej kłamstw oszołomów prawicowych. Zobaczymy do czego ich to doprowadzi.
Xavier Woliński