Czy tramwaj to też spisek lewactwa?

modern tram in wroclaw city center Photo by SHOX art on Pexels.com

Mam coraz mniej cierpliwości do słuchania głupot. Wszak czas to najcenniejszy zasób, a z wiekiem jego waga tylko rośnie. Tymczasem musiałem wysłuchiwać kosmicznych opowieści „autkarzy”* na temat komunikacji zbiorowej.

Brałem udział w konsultacjach społecznych dotyczących poprowadzenia linii tramwajowej na wrocławskie osiedle Psie Pole. To jest jedno z najbardziej odległych od centrum osiedli (dawne osobne miasteczko, z własną historią i klimatem) i jednocześnie osiedle z gwałtownie rosnącą liczbą mieszkańców.

Sala była pełna, co cieszy, w końcu na tym polega demokracja, że ludzie uczestniczą aktywnie w podejmowaniu decyzji. Problem polega na tym, że na spotkaniu w zwartej ekipie pojawiła się frakcja fanów motoryzacji, którzy początkowo opanowali mikrofon. Jak się można było spodziewać dla nich komunikacja zbiorowa, a zwłaszcza tramwaj, to jest zawalidroga, skandal i horrendum. Próbowali w ogóle storpedować tę ideę, „bo będą większe korki”. W zamian forsowali kolejną drogę w kierunku centrum.

Przedstawiciele miasta wydawali się być zaskoczeni, bo przygotowali się na dyskusję raczej o wariantach tras, a nie czy w ogóle tramwaj jest potrzebny, bo wydawało się być to oczywiste dla każdego rozumnego człowieka. Spece od transportu próbowali informować, że tramwaj wywiezie w danej jednostce czasu więcej osób niż autobus, nie mówiąc już o samochodzie. I że w związku z rozrostem osiedla jest to konieczne, bo inaczej wszystko stanie (już w godzinach szczytu stoi). Pomysł kolejnej drogi nie ma sensu, bo wszyscy i tak staną w tym samym gigantycznym korku w wąskich gardłach bliżej centrum.

Na autkarzy jednak żadne argumenty nie działały, próbowali nie schodzić ze sceny (jeden z nich uważał, że miasto powinno poświęcić uwagę wyłącznie jemu i odpowiadać na kolejne absurdalne uwagi). Wreszcie wyszli, bo po co słuchać argumentów tych, którzy są akurat zainteresowani istnieniem sprawnej komunikacji zbiorowej. Autkarze wiedzą swoje.

Kolejne osoby mówiły już spokojniej, była także merytoryczna i potrzebna krytyka dotycząca przebiegu trasy, a przedstawiciele miasta musieli się także napocić, żeby na to odpowiedzieć. Tak to powinno wyglądać od początku. Tymczasem niektórzy postanowili przenieść trwającą już od jakiegoś czasu „inbę internetową” na ten temat do „reala”. W internecie rozsiewane są także teorie spiskowe, jakoby miasto planowało likwidację parkingów na osiedlu po wybudowaniu linii tramwajowej.

W sieci ta frakcja jest bardzo widoczna i głośna. Jednak kiedy na jednej z grupek osiedlowych, na której są bardzo aktywni, zrobiono ankietę, okazało się, że większość jej uczestników opowiada się za tramwajem. Mimo że wrażenie jest takie na pierwszy rzut oka, że nikt go nie chce. To jest częste zaburzenie percepcji. Krytycy są zazwyczaj w internecie bardzo aktywni w komentarzach, a większość, która ma odmienne zdanie, często nie jest widoczna. Warto o tym pamiętać, że tych pięciu dyskutantów z nadmiarem wolnego czasu nie reprezentuje żadnej większości.

Po ich wyjściu występowały też np. starsze osoby, które, jak powiedziała jedna z pań, może nie doczekają uruchomienia linii tramwajowej (przedstawiciele miasta mówią, że „optymistycznie” będzie to 2030 rok), ale zwłaszcza dla starszych to jest sprawa fundamentalna. Wiele osób zaczynało potem swoje wystąpienie od zapewnienia, że „są zwolennikami tramwaju”, za co dostawali gromkie brawa. Była nas większość, ale próbowano stworzyć sztuczne wrażenie, że nikt tego rozwiązania nie chce, bo grupka autkowa opanowała mikrofon na samym początku.

Tramwaj na Psie Pole to jest już legendarna kwestia, bo linia planowana była już przed wojną, zmieniła się władza, zmieniała się populacja, tymczasem ludzie nie mogą się na nie doczekać od dziesiątków lat. Nie ma takiego politycznego szczęścia, jak np. niedawno dopiero przez deweloperów masowo zabudowane Jagodno, gdzie w końcu rusza budowa.

Ja po tym spotkaniu czułem się, jakby miał kontakt z antyszczepami, konfiarzami i wrogami 5G. Ta sama mentalność i to samo skupienie się na sobie i swoich wyobrażeniach. Żadne merytoryczne argumenty nie mogły dotrzeć do zamkniętego umysłu. Liczę się tylko ja i moje potrzeby.

Ale nie czuję, że straciłem czas. Gdybyśmy nie przyszli, autkarze by wygrali, kontrolując spotkanie, co było ich celem. Liczyli zapewne na to, że będzie znacznie mniej osób. Dlatego uczestniczcie w takich wydarzeniach u siebie. Na konsultacjach społecznych, zebraniach spółdzielni, radach miasta czy wspólnot mieszkaniowych. Inaczej zorganizowane wąskie grupy lobbingowe, albo zwykłe bęcwały przeforsują rozwiązania, które będą szkodliwe dla danej społeczności.

Xavier Woliński

*autkarz to nie każdy użytkownik samochodu, tylko „radykalny fanatyk samochodowy”.