Wczoraj krynica mądrości libkowej, czyli Gronkiewicz-Waltz, ogłosiła w TVN24, że Wojtyła nie mógł nic zrobić w sprawie pedofilii w kościele z powodu… „walki z komuną”. „Miał do komunistycznej prokuratury na księdza donieść?” – oburzona zapytała dziennikarza przeprowadzającego rozmowę. Dodała też, że „nie można oceniać działań biskupa czy kardynała Wojtyły w czasach komunistycznych”.
Wiecie, wszystko już jasne. To była po prostu działalność opozycyjna i musiał przymykać oko na pedofilskie ekscesy wśród kleru. Prawicy POPiS-owej już wszystko udaje się zwalić na „komunę”. Inna sprawa, że w PRL po okresie stalinowskim podejrzanie łagodnie odnoszono się do tego środowiska i dziwne, że ich wszystkich nie zdemaskowali i wyłapali.
W Irlandii komuniści nie rządzili, każda partia superkatolicka, a jednak też „sprzedawali na policję”. A nie takie potworności w ostatnim okresie wyszły na jaw łącznie ze zbiorowymi grobami dzieci odbieranym wcześniej niezamężnym kobietom.
Ale u nas prawicowa histeria antykomunistyczna przebiła już wszelkie sufity i da się nią wyjaśnić każdą zbrodnię od zabijania dzieci z mniejszości etnicznych po pedofilię.
Omerta do niedawna obejmowała też wypowiedzi dziennikarzy. O zbrodniach tego rodzaju można było przeczytać niemal wyłącznie w niszowych gazetach. Dopiero jak PiS sobie Kościół niemal w zupełności zawłaszczył, wtedy dopiero libki zaczęły dopuszczać nieśmiało na swoje łamy krytykę. Choć bardzo nieśmiało, pamiętamy, że początkowo nie chcieli np. finansować filmu Sekielskich. Ale tama puściła, bo tak obrzydliwych zbrodni, jaką jest zbrodnia przeciwko dziecku nie da się dłużej zamiatać pod dywan.
Różni działacze antyaborcyjni uwielbiali wykoślawiać cytat z Nowego Testamentu: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”. Na ich miejscu gdybym był wierzący, bardzo bym zaczął się bać śmierci.
Zresztą ten fragment ma dalszą część: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić; byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie; byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie.”
W kontekście tego co dzieje się na granicy białoruskiej, w więzieniach i co się działo w czasie transformacji z reprywatyzacją na czele, na ich miejscu głęboko bym zaczął się zastanawiać nad tym „wiecznym ogniem”. Problem w tym, że oni wszyscy zbiorowo przestali już wierzyć w „piekło” i uznali, że wszyscy od razu trafią do „nieba”.
Osobiście uważam, że nigdzie nie trafię, więc staram się być człowiekiem tu i teraz. Ponieważ nie ma gorszego sędziego dla mnie niż ja sam. Oni zaś uważają, że nawet jeśli jakiś tam sąd w „niebie” jest, to im się uda oszukać jak ten ziemski. Taka to ich kombinatorska wiara…
Xavier Woliński