Znowu patodeweloperka idzie do ofensywy i używa pięknoduchów w celu rozbicia ogrodów działkowych w miastach.
Od 30 lat próbują położyć łapę na tych terenach zielonych. Argumenty padają rozmaite. Rzekomo ROD to rozwiązania „niesprawiedliwe”, bo przecież z ogródków działkowych mogą korzystać niektórzy. Oczywiście jak postawią tam bloki z dwoma drzewkami i wybetonowaną „trasą spacerową”, to każdy będzie z tego mógł korzystać dowolnie, a jak będę chciał odpocząć, to wejdę komuś do mieszkania z leżakiem. Tak będzie, nie kłamię 😉
Albo np. że powstaną tam „parki”. Tak, oczywiście, w miastach masowo przecież powstają parki, a nie betonowe pustynie w rodzaju „wyremontowanych rynków” albo słynnego już w Polsce placu Nowy Targ we Wrocławiu. Albo niekończących się takich samych bloków „tanio, tylko 10 tysięcy za metr kwadratowy”).
To są oczywiście głupoty opowiadane naiwnym, żeby znaleźć argumenty do rozbicia jedności ROD i ich parcelacji. Temat wraca cyklicznie, bo przecież deweloperka to eldorado. To najczęściej obłudna argumentacja. Przypomina mi człowieka, który opowiada, że chce sprywatyzować teren na którym są diamenty, ale jako argumentu używa faktu, że teraz tam jest jakiś zamknięty „niepotrzebny teren zielony”, bo ktoś tam mieszka sobie w chatce wśród drzew. A on tam chce zrobić „park krajobrazowy dla wszystkich”. Oczywiście jak już mu sprzedadzą ten teren natychmiast powstanie tam kopalnia diamentów, a nie żaden park. W polskich warunkach wyglądałoby to w ten sposób, że postawiłby dwa drzewka i powiedział – no przecież jest park. Te tereny są zbyt cenne, żeby poszły „do ludu”.
Możecie zapewne ze swoich miast opowiedzieć wiele takich historii, gdzie na planach wszystko wyglądało cudownie i zielono z alejkami, cudami, „społecznościowymi rozwiązaniami”, a w praktyce powstał kolejny szklanobetonowy kloc.
Już nawet nie chce mi się mówić, że po większości znanych mi ROD można spacerować, a potrzebne są nie tylko w celach rekreacyjnych, ale żeby tworzyć kliny zieleni dla przewietrzania miast.
Prowadzimy od lat lobbing, żeby stawiać nowe bloki komunalne i ze strony władz nigdy nie pada argument, że przeszkadzają w tym ROD, czy brak terenu, ale zwyczajna ideologia: „nie chcemy rozwijać mieszkalnictwa komunalnego, tylko ograniczyć je do minimum”. Tyle jeśli chodzi o bajki, że to jest problem dla rozwoju budownictwa miejskiego.
Będzie jak ze śmieciówkami, które miały pomóc biednym studentom czy absolwentom w wejściu na rynek pracy, a skończyło się tak, że zamieniali na śmieciówki umowy np. hutnikom. Zawsze swój interes próbują ukryć pod górnolotnymi hasłami dobra wspólnego, a wychodzi jak wychodzi.
Xavier Woliński
PS. Nie mam ogródka działkowego, ale chętnie spaceruję po ROD. Dlatego działkowicze i działkowiczki, nie dajcie się!