„Gdzieś mieszkać trzeba”

Wczoraj wystąpiłem w radiowym Klubie Trójki. Komentowaliśmy reportaż o marnym życiu studenta w zakresie możliwości najmu mieszkań (udostępnię namiary pod tekstem).

W pewnym momencie zadzwonił słuchacz i mówi „było nas jedenaścioro, mieszkaliśmy w jeziorze i nikt nie narzekał”. A konkretnie opowiadał, że co to za wielkie halo palić w piecu, on pali. To fakt, mnóstwo osób pali wciąż w piecach, tylko za luksus palenia niektórzy płacą grube pieniądze landlordom, którym się wydaje niejednokrotnie, że wynajmują luksusowe apartamenty (sądząc po wysokości czynszów).

Dochód pasywny w końcu skądś trzeba wycisnąć. Najczęściej, żeby ktoś mógł żyć „pasywnie”, ktoś inny musi aktywnie harować.

W reportażu tymczasem mowa była o tym, że jak już nie ma grzyba w wynajmowanym pokoju, to już jest tak jakby luksusowo. Ten „chów klatkowy”, jak to nazywamy czasami, powoduje, że lokatorzy zaczynają sami obniżać w swoich głowach oczekiwania wraz z obniżaniem standardów oferowanych przez właścicieli.

I w ten sposób dochodzimy do momentu, w którym za cenę najmu kawalerki kilkanaście lat temu, obecnie wynajmuje się pokój z piecem. Tak ma wyglądać ten słynny rozwój kraju?

W dyskusji po reportażu starałem się podkreślić, że problem nie dotyczy wyłącznie studentów. Jako że większość ludzi w Polsce, zwłaszcza starszych mieszka w takich czy innych swoich, własnościowych mieszkaniach, to spece od „dochodu pasywnego” żerują głównie na osobach migrujących.

Student z innej miejscowości jest też migrantem. Tak samo jak ludzie poszukujący pracy w innej miejscowości to migranci. Nie tylko ci, którzy migrują z innych krajów. Wszyscy oni wędrują do miejsc, gdzie jest lepiej płatna praca (choćby potencjalnie). A więc w warunkach struktury gospodarczej Polski obecnie, chcąc nie chcąc trafiają do największych miast. A w nich brakuje kilkuset tysięcy mieszkań, żeby wchłonąć tę wędrówkę ludów. I tu już czekają na nich landlordzi, żeby wynająć im „tanio” kurniki.

Dlatego temat mieszkalnictwa tak trudno w Polsce ruszyć. Z jednej strony rządzą nami ludzie, którzy mają po kilka mieszkań do wynajmu, a z drugiej niemal cały rynek najmu prywatnego opiera się na osobach ekonomicznie i politycznie zazwyczaj słabszych, czyli właśnie osobach migrujących z różnych powodów. Prowadzi to do dramatycznych sytuacji, które pojawiają się częściowo w reportażu. Np. takich, że ktoś wybiera, czy ma zjeść obiad, czy zapłacić czynsz.

Xavier Woliński

Reportaż Alicji Głów dostępny jest tu: Gdzieś mieszkać trzeba