Genialne pomysły mieszkaniowe polityków

person with keys for real estate Photo by Oleksandr P on Pexels.com

Będziecie mieć kredyt 0 procent dla wybranych i kawalerkę za dwa miliony, ale za to nie będziecie mieć liberalizacji aborcji, związków partnerskich, dofinansowanego systemu ochrony zdrowia.

Tzw. Lewica tłumaczy poparcie dla tego chorego pomysłu dopłat do bankierów tym, że Tusk obiecał też kasę na budownictwo komunalne. Rzecz w tym, że nie są w stanie nawet odpowiedzieć na podstawowe pytanie: jaka część tej rzekomej kasy będzie przeznaczona na budowę w systemie TBS/SIM, a jaka będzie autentycznie w systemie komunalnym. Oni wydają się tego nie rozróżniać, a różnica jest oczywista dla każdej osoby, która mieszka w TBS. Problem w tym, że posłowie lewicy nie muszą się o takie mieszkania starać, bo mają własne plus te, z których żyją wynajmując. Dla nich jak coś ma „społeczne” w nazwie to wystarczy.

Już teraz budowane są domy z Funduszu Dopłat. Zapytałem urzędnika wrocławskiej mieszkaniówki, ile budują w systemie TBS a ile w systemie komunalnym. Najpierw próbował się wymigać, bo w przeciwieństwie do polityków zna różnicę i wie, do czego dążyłem. Potem odpowiedział, że „pół na pół”, ale bez przekonania.

Teraz czytam, że część tego rządowego programu kredytowego ma iść na sfinansowanie partycypacji w TBS-ach. I pewnie o tym mowa i tym się chwalą. No więc po co dalej utrzymywać tę chorą strukturę TBS-owską z całą tą partycypacją, zamiast przejść na budowę zwykłych mieszkań komunalnych bez tych barokowych konstrukcji prawnych?

System TBS to była taka wizja z czasów transformacji, że lokatorzy sami ponoszą koszt budowy kolejnych mieszkań w tym systemie, spłacając wieczny kredyt w podwyższonym względem lokali komunalnych czynszu. Państwo wpadło na „genialny” pomysł, żeby przerzucić koszt na, najczęściej niezamożnych, ludzi, którzy z różnych powodów nie mieli tzw. zdolności kredytowej. W ten sposób państwo i gminy uznały, że temat budowy mieszkań ma odfajkowany, bo wymyślili wspaniałe perpetuum mobile. W praktyce okazało się to złudzeniem, ale wiadomo, jak to bywa z tymi genialnymi pomysłami polityków.

I tak pod naszym naporem w końcu zmiana mentalna powoli zachodzi, bo kiedyś urzędnicy miejscy i politycy reagowali na hasło „mieszkania komunalne” agresywnie (wiceprezydent Wrocławia podniesionym głosem dziesięć lat temu klarował mi, że „w tym mieście nie będzie żadnych mieszkań komunalnych”).

Xavier Woliński