Jak rozpoznać prawicowca, który pisze o gospodarce? Po tym, że krytyka będzie dotyczyć najczęściej tego, że kapitał kontrolowany jest przez „nieodpowiednich ludzi”.
Nie jest dla nich istotna struktura, sam system np. kapitalistyczny, ale to, KTO kontroluje kapitał, jakiej jest narodowości, czy jaką wyznaje ideologię. A więc prawicowiec uruchomi się dopiero wówczas, kiedy Polaków wyzyskuje Niemiec, ale jak wyzyskuje inny Polak, to już nie jest większy problem, tylko „naturalny stan”.
Podobnie nudzi go informacja o tym, że lokatorów na bruk najczęściej w warunkach polskich wyrzucają nie jakieś „zagraniczne korporacje mieszkaniowe” (które dopiero wchodzą na rynek i stanowią jego niedużą część i to nie one jego patologiczną strukturę ukształtowały), ale polski landlord. I to w zasadzie bez znaczenia ile mieszkań posiada. Wręcz brutalność relacji na tym polu wzrasta właśnie w przypadku sytuacji małego właściciela, który posiada na wynajem niewiele mieszkań, bo traktuje sprawę osobiście, a nie czysto biznesowo. Dochodzą tu więc dodatkowe emocje, które kończą się przemocą i dziką eksmisją.
Dodatkowo warto wspomnieć, że za tysiące tragedii w czasie reprywatyzacji odpowiadały nie żadne zagraniczne korpo, jacyś obcy, ale nasza lokalna mafia mieszkaniowa spleciona z naszymi lokalnymi urzędnikami. To samo było w przypadku masowej prywatyzacji mieszkań zakładowych. To są ludzie niejednokrotnie tak bardzo lokalni, że ich osobiście znamy. Czasem „uroczo” potrafią tłumaczyć, dlaczego niszczą życie innym ludziom. Ponieważ to są obecnie już „sympatyczni” starsi panowie i panie. Do rany przyłóż, rodzina i przyjaciele pewnie nie wiedzą nawet, że odpowiadają za tragedię mnóstwa osób. Jak obozowi strażnicy byli w większości na zewnątrz bardzo sympatyczni.
To samo dotyczy prywatyzacji zakładów pracy. W czasach „złotych lat” transformacji mieliśmy w środowiskach postsolidarnościowych dwie tendencje. Jedna, „dawnych elit” olała dokumentnie los robotników. Uznała, że „taki jest wyrok dziejów” i robotnicy muszą przejść przez piekło, żeby dojść w końcu do kapitalistycznego raju. To tzw. frakcja liberalna, z której wyłoniła się potem UW, PO itd.
Ale była też frakcja konserwatywna. Ona próbowała na fali sprzeciwu wobec masowej prywatyzacji wypłynąć (i w końcu jej się to zresztą udało). Tyle że nie poddawali krytyce systemowej rodzącego się kapitalizmu. Intelektualnie byli do tego niezdolni w przytłaczającej większości. Jako że przejęli porzucony przez liberałów wcześniej aparat Solidarności, jeździli po zakładach, wiecach i strajkach i opowiadali bajki o tym, że kapitalizm jest dobry, ale zepsuły go „układy”, „czerwona sieć”, „komuniści”, „liberałowie”, „obcy”, „tamci”.
Reszta prawicy szczególnie się od tego nie różni. Także lansuje mit jakiegoś „zepsutego” kapitalizmu, który gdyby go „naprawić”, to by wówczas zaczął funkcjonować tak, że nie byłoby nierówności społecznych, każdy by miał swoje mieszkanie, a nawet każdy by sobie był kapitalistą. To jest zresztą dość stara prawicowa fantazja, sięgająca jeszcze XIX wieku i wizji, że wszyscy będą rzemieślnikami. Swoją drogą jedna z frakcji skrajnej prawicy przed wojną lansowała wręcz wizję likwidacji całkowitej przemysłu, a co za tym idzie proletariatu, żeby na gruzach tego zbudować drobnomieszczański raj.
Teraz chyba już rozumiecie, że korzenie tej prawicowej wizji „samozatrudnienia”, którą tutaj jesteśmy karmieni, są bardzo głębokie i silnie ideologiczne. Wyznawane w dodatku w mniejszym czy większym stopniu przez wszystkie frakcje prawicy.
Także te ciągłe awantury o to, że jakaś korporacja jest „woke”, bo jej szef ma jakieś poglądy ideologiczne i zmienia logo na tęczowe raz w roku, a jakaś jest „super”, bo jej szef jest prawicowcem i nie lubi „politycznej poprawności” świadczy o tym, jak bardzo są odklejeni od rzeczywistości.
To, że kapitalizm bez względu czy dyrektorem jest „były komunista”, czy „dobry Polak-katolik”, funkcjonuje tak samo, do nich raczej nie dociera i nie dotrze. Musieliby wejść w podejrzane rejony staroszkolnych teorii lewicowych i systemowych krytyk kapitalizmu.
I tak się bujamy w tym kraju, w którym prawica i ta liberalna i ta konserwatywna wmawia ludziom, że każdy będzie właścicielem mieszkania i swojego warsztatu pracy. To powoduje w efekcie kosmiczny wzrost cen mieszkań i uśmieciowienie rynku pracy, gdzie komuś, kto nadal realnie pracuje pod kierunkiem szefa, wydaje się, że jest „przedsiębiorcą”, bo kazano mu założyć firmę z przyczyn podatkowych.
Na tych fantazjach żeruje cała dominująca ideologia i wyrasta z niej obecna struktura gospodarcza, w której powoli zaczynamy się dusić. Ponieważ realizacja tych wizji ideologicznych jest niemożliwa i tylko pogłębia patologie oraz utrudnia rozpoznanie realnych, strukturalnych uwarunkowań, które je powodują.
Xavier Woliński