Podobno nauka potrzebuje swoich „żołnierzy” w czasach rozpowszechnienia pseudonauki.
Chyba na tej fali powstawały w ciągu ostatnich lat rozmaite blogi, fanpejdże i kanały na YouTube (czy są już na TikToku nie mam pojęcia), które miały upowszechniać naukowe i bronić metody naukowej. Cele szlachetne, sam entuzjastycznie subskrybowałem wszelkie tego rodzaju projekty. Dość szybko jednak przyszło rozczarowanie.
Autorzy często zamiast prezentować aktualny stan wiedzy, naukę wykorzystywali do swoich ideologicznych krucjat i prezentacji swoich subiektywnych zupełnie opinii. A to ktoś prezentuje transfobiczne „teorie”, a to ktoś inny znów dopisuje swoje prawicowe interpretacje do eksperymentu Calhouna.
Niestety, tego rodzaju blogi stały się nie bastionem nauki, a raczej piaskownicą dla osobistych opinii i „wizji” w których kolejny wszechwiedzący guru przebiera się w szaty Minerwy.
Żeby było jasne, nie mam nic przeciwko opiniom i ideowym dyskusjom, sam przecież takie tutaj prezentuję. Jednak w przeciwieństwie do tego rodzaju blogów, nie udaję, że moje stanowisko jest obiektywne. Jest na wskroś ideologiczne, tak jak i nazwa tego projektu. Każda osoba, która tu wchodzi dostaje od razu tego rodzaju ostrzeżenie. Wolnelewo to nie jest „blog naukowy”.
Co innego jednak, kiedy ktoś próbuje prezentować swoje stanowisko, jako „naukowe”, co ma być oczywiście jednoznacznie „obiektywnie prawdziwe”, a tak naprawdę ukrywa i przemyca tam swoje ideologiczne stanowiska. To nie pierwszy raz w historii i nie ostatni kiedy dopisek „naukowy” ma stanowić ostateczny oręż w walce z ideologicznymi konkurentami (na lewicy też znamy takie przypadki).
Nauka to proces, więc w trakcie procesu poszerzania naszej wiedzy o świecie dochodzi do różnicy zdań pomiędzy naukowcami. Chyba nie ma bardziej zaciętych, a czasami wręcz zajadłych polemik niż w niektórych pismach naukowych. I bardzo dobrze. Krytycyzm to jeden z filarów nauki. Bardzo chętnie czytam o tych polemikach i jeśli ktoś poświęca czas, żeby mi je w skrócie zreferować, jestem bardzo wdzięczny.
Częściowo problem polega na tym, że za tego rodzaju blogi biorą się osoby, które ignorują nauki społeczne i humanistyczne. Gdyby było inaczej, wówczas choć pobieżnie zetknęliby się z problemem związanym z wpływem jaki ma np. ideologia, którą nasiąknęli i która stała się dla nich przezroczysta, na prezentację badań i wyciąganie z nich wniosków.
Niestety te luki w wykształceniu bardzo często prowadzą ich na manowce, których nie są nawet świadomi. Wówczas zamiast „obrońców nauki” wychodzą kolejni propagatorzy dominującej, głównie konserwatywnej, ideologii.
Są oczywiście wyjątki, ale większość tego rodzaju prób jest dość przygnębiająca. Nauka potrzebuje propagatorów i propagatorek, ale to jest sztuka nawet trudniejsza niż samo uprawianie nauki, ponieważ wymaga rozległej wiedzy i pokory wobec swojej niewiedzy.
Xavier Woliński