40 proc. badanych boi się rządów PO i podobnie 38 proc. boi się rządów PiS – wynika z niedawnego badania CBOS. I to jest właśnie klucz do rozwiązania zagadki polskiej (i nie tylko polskiej) polityki.
Jedni straszą, że jak władzę zdobędą drudzy, to do Polski wjadą jeźdźcy apokalipsy. Jednych straszą Wiadomości, drugich Fakty. Ostatnio staram się doradzać znanym mi osobom, żeby przestały to oglądać. Ponieważ faktycznie widzę w tych osobach często paraliżujący wręcz lęk, który ogranicza przy okazji polityczną wyobraźnię. Ale nie tylko o politykę idzie, oni faktycznie się boją, co obniża im jakość życia.
I wcale nie prowadzi do większej aktywności. Ponieważ blokuje ją często kalkulacja, czy „takie a takie działanie nie ułatwi czegoś PiS-owi albo PO”, w zależności od tego z kim rozmawiam. „Ja bym się z tobą zgodził, ale jak PiS/PO (niepotrzebne skreślić) dojdzie do władzy, to…” i cała opowieść o końcu Polski, a może nawet i świata. Słychać, że cytują całe frazy ze „słusznych” programów informacyjnych, rzadziej gazet.
To jest prymitywny system wzajemnie napędzających się klik. Prosty, ale działa. Żadnej z obu nie opłaca się, żeby ktoś ten oligopol rozbił, więc są w stanie nawet zaryzykować przegraną, byleby nie stracić tego dualizmu. Stąd też Tuskowi tak bardzo zależało na odbudowie siły PO, a niekoniecznie na wygranej opozycji. Gnębienie Hołowni osłabiło tzw. „zjednoczoną opozycję” i częściowo spowodowało wzrost Konfederacji. Ale to nie ma znaczenia dla wierchuszki PO. Najważniejsze, że nikt obcy nie kręci się po obejściu, a Pawlak-Kaczyński z Kargulem-Tuskiem toczą wieczną wojnę.
By odnieść się do słów klasyka, „Niesamowite, ale to działa!”. Tak więc tutaj nie ma co liczyć na zmiany. Trzeba ich dociskać tak długo w konkretnych sprawach, aż się je wymusi. I budować autonomiczne względem tej nadbudowy siły, które będą w stanie wymuszać coraz więcej i przekraczać te prymitywne podziały, które ci na górze budują pomiędzy nami na dole. Jak dotąd głównie taka strategia się sprawdzała i to zarówno radykałom z prawicy, jak i z naszej strony barykady.
Czekanie aż się „coś wydarzy”, przyjedzie polityk na białym koniu i nas zbawi, albo wygra idealnie okrągła partia, to czekanie na Godota.
Xavier Woliński