Kaczyński dzisiaj podczas Kongresu PiS łajał partię i snuł historyczne rozważania.
Przemówienie trwało ponad pół godziny. Zaczął od historycznej drogi Polski do „obecnego ogromnego sukcesu”. Podobno nigdy w historii tak dobrze jeszcze nie było jak w ostatnich latach. Polska przełamała ograniczenia i teraz już tylko czeka ją bezkresny rozwój. Pod warunkiem oczywiście, że PiS wygra kolejne wybory. Ale żeby to zrobić, kierownictwo partii będzie wypalać nepotyzm i rozbijacką robotę.
Motyw, który najczęściej powracał w przemówieniu i jest od dawna jego fiksacją to walka z „imposybilizmem państwa”. Z jednej strony twierdził, że już ten imposybilizm udało się podczas ich rządów przełamać, ale wcale w przemówieniu tego nie było widać. Cały czas podkreślał, że ciągle aparat państwowy nie poddaje się jego woli. Ciągle wszystko gdzieś rozłazi się na boki i grzęźnie. Na przykład Mieszkanie Plus rozbiło się o różne interesy i administracyjne blokady.
Poza tym Polski Ład to program na miarę tysiąclecia (powtarzał to kilkukrotnie, tak jakby sam próbował się do tego przekonać). Program, który nawet w pierwotnej wersji analizowałem, że nie jest żadnym wielkim przełomem, ale ściemą, która markuje realne zmiany. A teraz następuje dodatkowo proces jego rozwadniania i zamieniania w mamałygę.
Politycy uwielbiają snuć bajki o tym, że ich programy, kiedy tylko pozwoli im się je realizować, dokonają cudów. Ale tym razem z tym tysiącleciem prezes już przeszedł samego siebie i konkurencję.
Mówił, słusznie, że rynek nie załatwi wszystkiego, choć próbowano nam wmówić, że tak jest. Zrobił o tym przydługi wstęp, widać, że coś ostatnio z niemainstreamowej ekonomii czytał. I kiedy już sala zamarła, że gruchnie „tak, teraz będziemy robić socjalizm, a libki cicho”, zapewnił, że, ci którzy twierdzą, że PiS jest przeciwko gospodarce wolnorynkowej i ma coś wspólnego z Gierkiem, bezczelnie kłamią. Przecież obniżali podatki, rozdawali pieniądze kapitałowi. Co to za socjalizm?
Podsumowując: będą robić sanację partii i bronić Polskiego Ładu jak niepodległości. Zapewne go tak jednak rozwodnią, że będą bronić potrawy, która na końcu okaże się niestrawną mazią.
I tak oto PiS zmierza ku końcowym napisom.
Xavier Woliński