Znowu rządowi kombinują z cenzurą w internecie. Ministerstwo Cyfryzacji chce uprawnić prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej do wydawania nakazów blokowania treści w internecie w ekspresowym trybie i bez udziału sądu — alarmuje Gazeta Prawna. Tych rozwiązań nie było w założeniach konsultowanych w styczniu ub.r. ani w projekcie przedstawionym do konsultacji w marcu ub.r.
– W praktyce przyjęcie takiej procedury – przynajmniej w jej aktualnym brzmieniu – wprowadziłoby do polskiego porządku prawnego środek, który łatwo mógłby się stać wygodnym narzędziem do usuwania krytycznych wypowiedzi w internecie – powiedział dla GP Konrad Siemaszko, prawnik i koordynator programu „Wolność słowa” w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Podobnie uważa dr Dorota Głowacka, prawniczka z Fundacji Panoptykon.
– Zaproponowana regulacja będzie miała olbrzymi wpływ na realizację wolności słowa w sieci, w tym także wymianę informacji dotyczących np. kwestii politycznych i innych spraw mających publiczne znaczenie, dla których sieć stała się dziś kluczowym forum – podkreśla. – Niestety, w naszej ocenie zaproponowane rozwiązanie nie gwarantuje w tej chwili odpowiedniej ochrony swobody wypowiedzi i uważamy, że może prowadzić do nadmiernej, nieuzasadnionej ingerencji w ten obszar, w najgorszym scenariuszu stając się narzędziem czyszczenia sieci z krytycznych opinii i niewygodnych komentarzy – stwierdza Dorota Głowacka.
Można było to ministerstwo przekształcić w czempiona walki z cyfrowymi korporacjami i nabić sobie mnóstwo punkcików, ale przecież po co, skoro można ludzi doprowadzać do furii i dawać Konfederacji kolejne argumenty. Lewica partyjna balansuje już na granicy przetrwania, Konfederacja rośnie, więc co robią ci wspaniali stratedzy? Piłują dalej gałąź, na której siedzą. Człowiekowi oczy wypala, jak na to patrzy. Zwłaszcza że potem muszę się za nich tłumaczyć, choć nie mam z partią nic wspólnego. A już na pewno nie mam i nie chcę mieć nic wspólnego z jakimiś urzędnikami-cenzorami.
A potem będą gadać, że to wina trolli w necie i krytycznych tekstów (takich jak ten, chociażby). No nie. Problemem partyjnej Lewicy jest sama partyjna Lewica od wielu, wielu lat, która sama sobie szkodzi, wkłada kij w szprycy, a potem dziwi się, że efekty są, jakie widzimy.
Ręce opadają. Znowu trzeba będzie z pozycji lewicowych, po raz nie wiem który już w życiu, protestować przeciwko pomysłom rządu, w którym siedzi Lewica.
Xavier Woliński