Sytuacja lewicy partyjnej, delikatnie mówiąc, jest słaba od dawna. Wiele możemy mówić o tym i mówimy, jak to mainstream jest nieprzychylny jakiejkolwiek formie lewicowości. Problem polega na tym, że partyjni nie tylko tutaj nie pomagają, ale wręcz szkodzą.
Sekciarstwo, podjazdowe wojenki o trzeciorzędne pozycje oraz przede wszystkim głupoty, które wygadują i wyczyniają. Teraz przykładowo Nowa Lewica sama sobie przykryła ogłoszenie kandydatki na prezydentkę rozkręcającą się aferą z ministrem Dariuszem Wieczorkiem, który zalicza wpadkę za wpadką i zasłonił całą swoją osobą inaugurację kampanii. Ale partia jak na razie stoi przy nim wiernie.
Przy czym już zapewne niedługo, bo szef szefów i przewodniczący przewodniczących, czyli Donald Tusk wyraźnie dał do zrozumienia, że, jak napisał w mediach społecznościowych, „czas na decyzję w sprawie ministra Dariusza Wieczorka. Będę dzisiaj o tym rozmawiał z przewodniczącym Nowej Lewicy”.
Z szefem się nie dyskutuje za bardzo i „będzie tak, jak zdecyduje pan Tusk”, że zacytuję klasyka, sprawy mogą potoczyć się szybko.
Nowa Lewica, oczywiście zdaje sobie sprawę, że jest przystawką, ale żeby samemu podawać sztućce i się doprawiać, żeby zjadającemu ich bossowi lepiej smakowało i bardziej gładko wchodziło?
Tacy ludzie od lat powodują, że wstyd się wśród zwykłych ludzi przyznać do „lewicy”. Czego zresztą unikam, bo do niczego mi nie jest potrzebne, żeby mnie z kolejnymi coraz dziwniejszymi i coraz mniejszymi „baronami lewicy” być kojarzonym. Wartości realizuję w praktyce, etykietki do niczego mi w zasadzie nie są potrzebne. Te parę osób, które tam jeszcze być może w cokolwiek wierzą, nie zmieni generalnej sytuacji.
Xavier Woliński