Konserwatysta Tusk oświeca kobiety na temat aborcji

Spotkanie otwarte Premiera Donalda Tuska w Piotrkowie Trybunalskim /Youtube

„Nie lubię, gdy ktoś mówi, że aborcja to prawo kobiety” – ogłosił Donald Tusk na spotkaniu ze swoimi fanami w Piotrkowie Trybunalskim. Nie ma w tym nic zaskakującego, wszak to był, jest i będzie konserwatywny liberał. Tylko ludziom głęboko zatopionych w swoich wyobrażeniach cyklicznie roi się, że on ma poglądy liberalne, czy nawet „prawie socjaldemokratyczne”.

„We mnie aborcja nie budzi entuzjazmu. W nikim przecież. Ja nawet nie lubię, kiedy ktoś mówi, że to jest prawo kobiety, bo przecież nie po to się rodzimy, żeby mieć prawo do przerwania ciąży. Wiadomo, o co chodzi” – tak brzmiał cały kontekst wypowiedzi.

Szczególnie znaczące jest to „wiadomo, o co chodzi”. Nic już nie trzeba tłumaczyć. W świecie Tuska to są oczywistości. Ponieważ wśród polskich elit oczywisty jest wyłącznie konserwatyzm, a liberalizm dotyczy wyłącznie gospodarki i tylko w rozumieniu neoliberalnym. Neoliberalizm zaś politycznie wprowadzany był przez partie konserwatywne. Tylko w całkowicie zwichrowanej Polsce i szerzej Europie Wschodniej, Platforma Obywatelska i Donald Tusk mogą być uważani za „centrolewicę”, czy nawet „lewicę”.

PO i PiS wyszli z jednego pnia postsolidarnościowej konserwy. To, że potem pokłócili się o drugorzędne sprawy, nie oznacza, że przestali być ideowymi braćmi. A jak wiadomo pomiędzy braćmi, jeśli się już pojawi, wrogość jest zawsze najbardziej zajadła.

W świecie Tuska aborcja jest jednoznacznym złem. Wszak cała ta formacja wyniosła z gdańskich salek katechetycznych, gdzie spotykała się elita solidarnościowej opozycji. Stąd też w jego wypowiedzi pojawiła się ta przebrzydła „komuna”, gdzie rzekomo było najwięcej aborcji w historii i gdzie rzekomo była traktowana jak środek antykoncepcyjny.

Żali się, że „nie jestem w stanie przekonać niektórych członków koalicji 15 października”. Ale jak człowiek, z tak wrogim nastawieniem do tematu, może kogokolwiek przekonać? To oczywiste, że dla niego nie jest to kwestia, o którą warto się szarpać z PSL. Choć wystarczyłoby działaczom tej schyłkowej partii zagrozić zabraniem paru stołków i nastąpiłby nagły cud w czasie głosowań.

Tusk wykonuje to sago samego fikołka za każdym razem i za każdym razem mu się to udaje. To jest dopiero przykład teflonowości polityka i zupełnie bezkrytycznego podejścia wyborców. A wytykają to zwolennikom Kaczyńskiego. Popierać konserwatystów i oczekiwać liberalnych (w kwestii praw człowieka) rozwiązań, to jest dopiero ciekawe zjawisko.

To coś mówi nie tylko o PO, ale generalnie o stanie świadomości politycznej w tym kraju.

Xavier Woliński