„Bezpieczny Kredyt 2 proc.” namieszał na rynku. Ceny mieszkań rosną”, „Szaleństwo na rynku nieruchomości. Rosną popyt i ceny. Popyt na kredyty wzrósł o ponad 200 proc.!” – straszą nagłówki w mediach. Szok! Niedowierzanie! Jak to się mogło stać?!
Najtęższe umysły rządowe zapewne zachodzą w głowę, jak się to wydarzyło, że pobudzili popyt zamiast przede wszystkim podaży i ceny wzrosły. To samo neoliberalne myślenie od lat, bez końca, bez refleksji, bezrozumne powielanie przez POPiS-owych „kreatorów rynku mieszkaniowego”.
Zawsze kończy się tym samym. „Tani kredycik” dla klasy średniej w który ładujemy kolejne worki z kasą. Ceny przebijają najpierw sufit, potem stratosferę i lecą dalej. Bankierzy i deweloperzy mają eldorado. Ale czy powinno nas to dziwić w kraju rządzonym przez bankierów, deweloperów i całą tą elitę, której jedynym pomysłem na „inwestowanie” jest kupowanie kolejnych mieszkań? Przecież ci wszyscy posłowie, czy ministrowie się obłowią na wzrostach cen. Za to zapłacą oczywiście ludzie, którzy chcą wyprowadzić się od rodziców.
A moglibyśmy mieć już za tę kasę, którą tu się w banki przez dziesięciolecia wpakowało miliardy, super funkcjonujące, dofinansowane, wyremontowane oraz nowo zbudowane mieszkalnictwo komunalne. Jak z tego mema „Tak wyglądałaby Polska, gdyby…”
Ale oczywiście nie, nie można, nie wolno, nie należy. Władowano ludzi na minę. Najpierw rozdawali mieszkania za pół darmo. A jak skończyło się to, co wybudowano w PRL i można było rozdać, to zaczęli swoje własne dzieci wkręcać, że „każdy musi mieć mieszkanie na własność, bo przecież ja mam”. I to jest praprzyczyna tej gigantycznej bańki. Czysto ideologiczna i oparta na absurdalnych założeniach.
Taki wam zbudowali system ludzie z elit, często oderwani od rzeczywistości, bo dostali za półdarmo mieszkanie w centrum wielkiego miasta i uważają, że każdy musi mieć własność, a mieszkalnictwo komunalne to „przeżytek komuny”. Tymczasem to przykucie do własności jest jakimś wschodnioeuropejskim absurdem.
Dodatkowo wsparcie dla masowego budownictwa komunalnego ustabilizowałoby, a może nawet obniżyłoby ceny na rynku komercyjnym dla osób, które jednak chciałyby kupić albo wynająć w ten sposób mieszkanie. Ale oczywiście taki scenariusz bardzo się nie podoba potężnym lobbystom zapełniającym salony władzy.
To przez nich cierpicie, to przez nich te ceny mieszkań, to przez nich zastanawiacie się, czy w tym roku stać was będzie na wyjazd wakacyjny. To oni są zbiorowym wampirem, który spija waszą krew i pot. Ale o tym mówić głośno nie wolno. Wszystko lepiej ukryć pod pozornie bezosobowymi i obiektywnymi „mechanizmami rynkowymi”. Jest drogo, bo widocznie musi być drogo – to jest największe oszustwo.
Dopóki nie nastąpi jakiś bunt niewolników mieszkaniowych, nic się nie zmieni. Kto by sam sobie spod podbródka zabierał złoty półmisek. Oni tego dobrowolnie nie zrobią.
Xavier Woliński