Chciałbym przypomnieć niektórym osobom, bo chyba zapomniały. Bohaterkami i bohaterami dnia są kolektyw Stop Bzdurom oraz osoby wczoraj zatrzymane za wyrażanie bezwarunkowej solidarności z Margot. Bohaterami i bohaterkami są także osoby, które są ze społeczności LGBTQ i od dziesiątek lat żyją w tym kraju i są poniżane, bite i doprowadzane do śmierci.
To poniżanie nie zaczęło się “za PiS”, choć niewątpliwie ta partia bije nowe rekordy. Nie zaczęło się nawet w III RP (akcję Hiacynt pamiętamy). To jest zakorzenione w tej kulturze od wielu wielu lat.
Dziś osoby, które usłyszały ze sceny na warszawskiej demonstracji solidarnościowej głosy sprzeciwu i niechęci wobec polityków, płaczą mi w komentarzach, że nie docenia się pracy polityków, którzy przecież wczoraj tak bohatersko walczyli.
Pozwolę sobie w tym miejscu zacytować komentarz jednego z czytelników:
Dzisiaj na demonstracji było wiele cudownych przemówień. Utknęło mi w głowie kilka zdań: “Osoby nieheteronormatywne nie są dla was tłem do robienia selfie” oraz “Praw się nie wyprasza, prawa się wywalcza. Stonewall to były zamieszki, a nie petycje”. I to jest właśnie sedno sprawy. Tego rodzaju akcje to nie przestrzeń do lansu kogokolwiek, fajnistowskich polityków i polityczek, ani nie tło do lansu “gwiazd opozycji”. To jest pole walki osób LGBTQ o przetrwanie.
Selfie polityków i polityczek zobaczysz wszędzie. Tymczasem o tym, że np. pracuje i udziela pomocy prawnej nie od święta, kiedy są media, ale cały czas Anarchistyczny Czarny Krzyż oraz inne sojusznicze kolektywy dowiecie się tylko na takich niszowych fanpejdżach jak ten.
Światła fleszy powinny być skierowane na te kolektywy i osoby przede wszystkim. To jest ich życie i ich walka. “Sojusznicy i sojuszniczki” nie powinny zabierać im tej uwagi. Politycy zaś mieli swój moment w Sejmie, kiedy mieli większość. Nie skorzystali z okazji, żeby wpisać ochronę osób nieheteronormatywnych do prawa. A potem przyszedł PiS.