Liberałowie często opowiadają o tzw. „lewicowym symetryzmie”. Napisali całe książki na ten temat. Jakiekolwiek zdanie, które ma lewica, zbliżone do PiS np. w jakichś pojedynczych kwestiach socjalnych, wywołuje histeryczne reakcje niektórych publicystów i polityków. Pamiętacie, co się działo w kwestii przyjęcia KPO?
Nigdy nie działa to w drugą stronę. Podobnej reakcji brak, kiedy przykładowo PO przejawia podobne opinie do PiS lub głosuje ręka w rękę z PiS w jakiejś sprawie, zazwyczaj polityki historycznej („wyklętych” pamiętamy), albo bezpieczeństwa. Wtedy to jest „rozsądna” decyzja, co zrobić, ale ich ograli, ale ich obeszli od prawej strony. Wspaniały manewr Tuska! 800 plus odebrał ukraińskim dzieciom. Geniusz!
Tymczasem mamy takie zjawisko jak „liberalny symetryzm”. Te wszystkie opowieści o tym, jak to lewactwo jest tak samo złe jak „skrajna prawica”. Jak to pomaganie wygłodzonym migrantom na granicy wschodniej, jest tym samym co przedstawienia nacjonalistów na granicy zachodniej. Jak to rzekomo lewica jest „agresywna”, bo jakieś anonimowe konto podające się za lewicowe napisało na portalu X, coś nieprzyjemnego jakiemuś liberalnemu publicyście. Wtedy darcie szat, „o boże jaki jestem represjonowany przez lewaków”, patrzcie, to taka sama „agresja”, jak ta, którą przejawia skrajna prawica! Olaboga, muszę chyba o tym felieton na 10 tysięcy znaków natychmiast napisać, bo nie wytrzymam!
Jednocześnie ci sami publicyści milczą, kiedy liberalne partie jawnie podlizują się, dogadują się, a nawet częściowo realizują politykę najmroczniejszej obecnie siły w parlamencie, jaką jest Konfederacja. Rządy tych ludzi w jakiejkolwiek konfiguracji to będzie katastrofa nie tylko dla „wrednych lewaków”, ale dla całego kraju, a zwłaszcza najmniej zamożnych jego mieszkańców i mieszkanek. O migrantach nawet nie chcę mówić, ale ci akurat środowisk „liberalnych” już nie interesują w większości (poza chwalebnymi wyjątkami). Można całe masy ludzi poświęcić w imię sekciarskich rozgrywek PO z PiS.
Ponieważ cel, czyli pokonanie PiS, uświęca wszelkie środki. Także wchodzenie w konszachty z siłą o wiele bardziej skrajną i niebezpieczną niż partia Kaczyńskiego. Są tak sfanatyzowani i zafiksowani na tym celu, który jakoby miał zlikwidować wszelkie problemy tego kraju, że nie zauważają, że hodują znacznie gorsze monstrum.
Dlatego nie jestem w stanie poważnie traktować tych ludzi. Emocje i środowiskowe przepychanki na prawicy (a PO i PiS to przecież jedna postsolidarnościowa, prawicowa rodzina, która się przy stole pokłóciła) za bardzo wzięły tam górę. Na pewno natomiast nie mają mandatu do pouczania z wyższościowej pozycji moralnej kogokolwiek, zwłaszcza lewicy. A nawet lewicowych trolli, których prawie nie ma, dlatego pojedynczy są tak dla nich widoczni.
Xavier Woliński