Łzy kapitału

Już nie mogę czytać tych łzawych wywiadów z szefami różnych dużych
firm, że im się świat zawalił. Ciągle przedsiębiorcy i przedsiębiorcy.
Gazeta.pl poszła na calość i rozpoczęła cykl “Biznes walczy”. Tak
jakbyśmy wszyscy nie walczyli teraz.

Tymczasem w ostatnich latach
z zaskoczeniem obserwowałem rozrost niektórych biznesów. Z jednej
kawiarenki, nagle wielka sieć obejmująca cały kraj i dziesiątki lokali. Z
jednej burgerowni sieć mająca chyba ambicję walki z McDonaldem. Z jednej
restauracji, dziesiątki i wejścia na rynki innych krajów. Zastanawiałem
się, skąd oni mają kasę na tak gwałtowny rozwój i czy czasem zwyczajnie
większość z nich nieprzeinwestowuje wiedziona jakimiś
imperialistycznymi ambicjami. Koniunktura chwilowo się kręciła, ale
głupotą jest zakładać, że w kapitalizmie koniunktura trwa wiecznie, a co
dopiero, że nie zdarzą się inne nieprzewidziane wydarzenia w rodzaju
właśnie epidemii. I oczywiście, jak to w gastronomii, cały ten rozwój
kręcił się na kredycie, ale także na wyzysku szeregowych pracowników,
którym płacono tak mało, na ile to było możliwe. Rynek pracy w tym kraju
to patologia, ale gastro w Polsce (i pewnie nie tylko w Polsce) to
patologia do kwadratu.

No i
teraz czytał te beksy w mediach, że po dwóch tygodniach kryzysowych w
zasadzie zwijają interes. A gdzie poduszka finansowa? Przeżarta na
wojaże i rakowatą strukturę inwestycji? Przecież cały czas pouczają nas,
bidoków, że “trzeba oszczędzać na gorsze czasy”, a kto nie ma
zaskórniaków, ten “nieodpowiedzialny frajer”. A tu się okazuje same
“rekiny polskiego byznesu” nie mają zaskórniaków, żeby przetrwać bez
pomocy podatnika.

No więc oni sobie wykoncypowali, że z kasy
podatnika (a więc z kasy tych pracowników, których właśnie zwolnili) oni
uratują swoje biznesy. To nic, że przeinwestowując bardzo często
stąpali po grząskim gruncie, ale wiadomo – jakby kryzys nie nadszedł, to
by byli królami życia i liczyli kasiorę. Zaryzykowali, a przecież
ciągle mówią, że właśnie im się ta kasiora należy, jako premia za
ryzyko. No, ale skoro kryzys nadszedł, to widać kto tu pierwszy zderzył
się z ryzykiem. W gastro poszły już potężne zwolnienia, tak samo jak
generalnie w sferze usług. I teraz ten zwolniony pracownik ma nie tylko
cierpieć z tego powodu, ale jeszcze dokładać się, żeby te chore biznesy z
egocentrykami na ich czele przetrwały?

To może niech sobie
panowie byznesmeni poczytają własne poradniki. Że przecież kryzys to
szansa, a nie zagrożenie. No i ja powiem więcej. Jest wyjątkowa szansa
zrobienia kariery np. w Amazonie, którego ogłoszenia ciągle mi się
wyświetlają, bo na fejsie szukają pracowników. Będziecie się mogli odbić
od dna pakując paczki dla pana Bezosa.

Xavier Woliński