Mentzen u Stanowskiego, czyli „dobre czasy” tworzą słabych ludzi

Stanowski postanowił porozmawiać z kolegą Mentzenem i niektórzy dziwią się, że skrajny prawicowiec mówi jak skrajny prawicowiec.

Na pytanie Stanowskiego, czy gdyby ktoś zgwałcił córkę jego brata, to czy zmieniłby swoje zdanie na temat aborcji. Mentzen oczywiście żadnego zdania zmieniać nie zamierza, ponieważ, co chyba do niektórych nie dociera, to po prostu młodszy klon Korwina: „nie wolno zabijać niewinnych dzieci, nawet jeżeli to dziecko wiąże się z jakąś nieprzyjemnością. Nie mamy prawa zabić innego człowieka, tylko dlatego, że ten człowiek sprawia nam przykrość, że jest dla nas nieprzyjemny”. Wiecie, jakaś tam drobna niedogodność.

A poza tym oj tam, oj tam, przecież zdaniem Mentzena: „Przypadków aborcji z gwałtu w Polsce jest jeden rocznie. Prawdopodobieństwo, że ta straszna tragedia zdarzy się komukolwiek, jest minimalna”.

Stanowski dopytuje też o inne kwestie: Nie mów, że rozwiązaniem problemu ze służbą zdrowia jest to, że można iść do wiejskiej baby, żeby cię uleczyła. Mentzen na to, „Ludzie potrafią składać ręce. Nie muszą mieć do tego dyplomu”. Ponieważ to wszystko przecież kwestia podaży. No i widząc reakcję Stanowskiego, zaczął tłumaczyć się, że chodziło mu o felczerów i fizjoterapeutów, tak jakby ci nie musieli mieć wykształcenia kierunkowego i dyplomów.

Oczywiście Mentzen celowo opowiada bajki tylko o relatywnie najprostszych problemach medycznych. W przypadku zawału, czy raka musiałby mówić wprost, że żyć powinni tylko ci, którzy są w stanie zapłacić setki tysięcy na leczenie.

Studia powinny być oczywiście płatne, a dla biednych można co najwyżej zaoferować jakieś stypendia. Mówi to wychuchany bobasek z zamożnej rodziny, który skończył szkołę średnią dla lokalnej elitki, a następnie publiczny uniwersytet. Facet nigdy nie miał kontaktu z realnym życiem, cały czas w bańce zamożnych i odklejonych od rzeczywistości japiszonów. Nie wie, co to jest wyjechać z powiatowego miasta na studia i próbować przetrwać w dużym mieście bez dużego zaplecza finansowego. Wszystko dostawał przez całe życie pod nos.

U prawicowców krąży taki mem „Dobre czasy tworzą słabych ludzi, słabi ludzie tworzą ciężkie czasy, ciężkie czasy tworzą silnych ludzi”. No więc patrząc na Mentena coś w tym musi być. Taki królewicz, który nigdy nie zderzył się z brutalną rzeczywistością, może snuć takie androny o medycynie, edukacji i aborcji. Dlaczego? Ponieważ nic z tego go nigdy nie dotyczyło. Edukację dostał od rodziców na złotej tacy, opiekę medyczną sobie opłaci, a aborcja nigdy nie będzie jego problemem.

Najciekawsze jest jednak to, że prawie połowa ludzi przed czterdziestką takiego panicza popiera. Widocznie ta część młodych dorosłych też już nie pamięta, co to jest bieda, umieranie na uleczalne choroby, bo cię nie stać na ich leczenie. Może więc słuchać opowieści Mentzena z rozdziawioną japą na tych piwnych spędach.

Zresztą systemowo takie Mentzeny i Korwiny służą tylko jednemu. Żeby prawicowe bzdury opowiadane przez konkurentów z PO czy PiS wyglądały na bardziej strawne.

Przykładowo wczoraj Trzaskowski opowiadał takie historyjki: „trzeba stanąć na głowie, żeby tak zreformować służbę zdrowia, sensownie, żeby poszukać możliwości zredukowania niektórych kosztów, żeby doprowadzić do obniżenia tej składki, która dożyna naszych przedsiębiorców”.

Przypominam, że Polska jest jednym z krajów UE przeznaczających najmniej na publiczną ochronę zdrowia. A oni chcą szukać dalszych redukcji. To jest też ultraprawicowa opowieść, ale manipulacja populacją polega na tym właśnie, że system generuje Mentzena, żeby Trzaskowski wychodził na tym tle na umiarkowanego centrystę.

I w ten sposób przesuwamy się z każdym rokiem coraz bardziej na prawo, zmierzając ku katastrofie.

Xavier Woliński