Jest coraz więcej napaści na migrantów, w tym na osoby z Ukrainy. Ludzie są lżeni nie tylko w Internecie, ale także atakowani werbalnie i fizycznie na ulicach. Wszystko to pod wpływem histerycznej prawicowej nagonki.
Co robi premier? Próbuje tonować nastroje, wskazywać pozytywne przykłady współpracy, które przecież wciąż przeważają nad agresją? Nie. Podąża tam, gdzie wskaże mu prawica, wszak z niej się wywodzi i jej emocje rozumie najbardziej.
„Angelina ma 18 lat, do Polski przyjechała w lutym 2022 roku zaraz po rozpoczęciu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę. W Polsce zaczęła wszystko od nowa. Zamieszkała z babcią w Pruszkowie pod Warszawą, uczyła się w szkole policealnej i pracowała w sklepie internetowym w Piastowie. Ale to wszystko już historia.
Właśnie jest w drodze do Dniepru, gdzie kilka tygodni temu spadły rosyjskie rakiety. O jej losie zadecydowała głupota” – czytam w warszawskim dodatku do Wyborczej.
– Nigdy nie przypuszczałam, że wyjście na koncert skończy się dla mnie tak dramatycznie. Przyszli po mnie o szóstej rano. Nie pozwolili mi nawet zabrać rzeczy. Zabrali mnie i deportowali do Ukrainy. Mam pięcioletni zakaz wjazdu do strefy Schengen – opowiada Angelina.
Tą głupotą jest wykroczenie, czyli przeskoczenie barierki z trybun na płytę podczas koncertu białoruskiego rapera Maxa Korzha, który odbył się 6 sierpnia na Stadionie Narodowym. Poszła za owczym pędem, jak to się często zdarza w tłumie. Popełniła wykroczenie, dostała grzywnę i na tym powinno się skończyć. Na pewno karą nie powinna być deportacja do kraju ogarniętego wojną, w dodatku do miasta relatywnie bliskiego do frontu.
Tymczasem Tusk dalej zmierza kursem ścigania się z Konfederacją i PiS na nacjonalizm oraz prężenie muskułów. Więc zgodnie z jego zapowiedzią, deportowano kilkadziesiąt osób bez względu na skalę przewinienia i potraktowano wszystkich jak groźnych przestępców.
Do czego to doprowadzi? Ano do dalszego wzrostu histerii nacjonalistycznej w kraju. A potem oczywiście będzie mowa, że nie patrząc na to, co było przyczyną, partie muszą do tego nastroju społecznego się dostosować, więc będą bić w te plemienne bębny coraz mocniej i mocniej. Co oczywiście dalej będzie powodowało pogarszanie się tej nieznośniej atmosfery i dalsze nakręcanie agresji. A jeszcze jakby Ukraińcy, czy inni migranci postanowili się bronić, to już w ogóle rozgorączkowanie osiągnie apogeum. W ten sposób w parlamencie będą już wówczas głównie albo skrajnie nacjonalistyczne, albo ultra nacjonalistyczne partie.
Skoro nikt nie próbuje przedstawić alternatywnej opowieści, to ludzie zaczną przesiąkać masowo tą prawicową „oczywistością”. Skoro wszystkie dominujące partie to powtarzają, to coś w tym musi być, prawda? A na końcu tej drogi mamy większość konstytucyjną skrajnej prawicy, która to wszystko utrwali na dziesięciolecia. Dlatego rośnie waga wszelkiego sprzeciwu wobec tych nagonek i nakręcanej przez polityków histerii.
Nacjonaliści opowiadają przy tej okazji, że należy przeciwstawić się „wrogom z Zachodu”, a niektórzy, choć nie wszyscy, dodają także że ze Wschodu. Roją sobie przy tej okazji wizje jakiegoś „Międzymorza”. Ale jak oni mają zamiar tę przeciwsiłę budować, skoro jednocześnie wyznają megalomańskie i pogardliwe poglądy względem innych potencjalnych uczestników tego porozumienia?
Przecież polski prawicowiec nikogo nie lubi, każdy przeciwko niemu spiskuje i chce się dorobić jego kosztem. Niemcy, wiadomo, wróg prawicowca numer jeden. Szwedzi podejrzani o to, że już ich nie ma, bo lewactwo ich pochłonęło, to samo z Francuzami, u których jak mawiają podobno panuje już islam, Litwini – Wilno, Ukraina, wiadomo, Czesi – Zaolzie… Generalnie ci z południa to jakieś małe kraiki słowiańskie, którym Wielka Polska ma przewodzić jako hegemon. Oczywiście te „małe kraiki” mają inną optykę i wolą dogadywać się ze światowymi potęgami bez wątpliwej jakości pośredników.
Te koncepcje to nic nowego. Tak samo snuli w swoich łbach przed II Wojną Światową i tak samo skłóceni byli niemal ze wszystkimi. I skończy się podobnie, czyli tragedią.
Xavier Woliński