Patriarcha Balcerowicz poczuł się zaniepokojony i skierował list apostolski z upomnieniem do libkowych wiernych:
„Ile mld z z budżetu będzie kosztować obiecane 20% podwyżki dla sfery budżetowej i skąd PO weźmie na to pieniądze? Pytam publicznie. Proszę nie kręcić!”
Oczywiście neoliby mówią wprost to, co i ja zauważam: przeciętni ludzie nie mogą mieć zbyt fajnych rzeczy w kapitalizmie. Różnica pomiędzy nami jest taka, że ja uważam, to za wadę kapitalizmu, a oni za wartość.
Oczywiście dla Balcerowicza wiara w neoliberalizm jest fundamentem świata. Nie oszukujmy się, ta propozycja Tuska to żaden szał i rewolucja, mieści się w tradycji nielibkowego liberalizmu. Ale nawet takie nieśmiałe próby zasygnalizowania, że PO może jednak szukać kontaktu z rzeczywistością i próbować na tej bazie jednak trochę powalczyć z PiS, jest obrazą uczuć religijnych. PiS może rządzić wiecznie, ale zbawienie w libkowym raju jest ważniejsze, bo chodzi o nieśmiertelną duszę homo oeconomicusa, a nie jakieś tak głupoty w rodzaju płace nauczycielek albo pielęgniarek.
Fakt, że opowiada to patriarcha, jak to w innych kościołach, daleki od przymierania głodem, któremu się za opowiadanie tych prawd wiary nieźle płaci, nie ma znaczenia. Tak jak nie ma znaczenia sprzeczność w nawoływaniu do ubóstwa i pokory w ociekających złotem świątyniach.
Xavier Woliński