Wczoraj wreszcie mogłem być na legendarnej warszawskiej Manifie, zawsze uczestniczyłem jedynie w tej wrocławskiej. Wspaniałe osoby organizujące ewidentnie włożyły mnóstwo wysiłku w organizację.
Były poruszające wystąpienia, w tym także Joanny z Krakowa, która poczuła się wykorzystana przez libków, którzy organizują dzisiaj marsz kultu swoich samców alfa. Jak pamiętamy, ogłaszali go w reakcji na to, co policja zrobiła kobiecie, ale jakoś i o niej i o sprawie aborcji zapomnieli.
Wyświetlały mi się reklamy tego libkowego Marszu i nie ma w ogóle w nich nie tylko mowy o prawie do aborcji, ale w ogóle o czymkolwiek konkretnym. Tylko Tusk w kółko wałkuje „Polska, tu jest Polska, Polacy”. Równie dobrze tak mógłby wyglądać spot reklamujący Marsz Niepodległości. Dramat.
Niestety obawiam się, że wiele kobiet i osób zainteresowanych tematem, chyba zapomniało, że walka musi toczyć się cały czas, nie można odpuszczać zwłaszcza teraz. Politycy jeśli nie czują presji, zaczynają kombinować, okrawać postulaty tak długo aż zostanie z nich kolejny konserwatywny „kompromis”.
Tymczasem ktokolwiek wygra sytuacja w nowym parlamencie będzie skomplikowana. I niektóre rzeczy w trakcie kombinacji międzypartyjnych mogą spaść z agendy lub zostać znacznie okrojone w imię naczelnej walki o „odsunięcie PiS od władzy”.
Jeśli politycy nie będą widzieć, że jest presja i gniew, mogą błędnie uznać, że temat już nie jest tak gorący. Polityka to zbyt poważna sprawa, żeby im ją zostawić.
Tak więc mimo zadowolenia z uczestnictwa w ważnym wydarzeniu, mam poważne obawy co do przyszłości.
Xavier Woliński