Niemoc i samozadowolenie rządu

Foto: Kancelaria Premiera RP

Rząd jest wewnętrznie zablokowany i nie jest w stanie wykonać żadnego sensownego ruchu, żeby zaspokoić oczekiwania ludzi. A problemy dopiero nadchodzą.

Szefostwo PO próbuje rozgrywać konflikt pomiędzy PSL i Lewicą, żeby dzielić i rządzić. To może się im podobać, bo wszystko, co złe zrzuca na „nieroztropnych koalicjantów”.

Trzecia Droga też próbuje się umocnić, cały czas sugerując, że jakby co, to PiS na nią czeka z otwartymi ramionami. Tusk zdaje się w to wierzyć, więc pozwala, zwłaszcza PSL-owcom, na poniżanie Lewicy na każdy możliwy sposób.

Kosiniak-Kamysz chodzi po mediach i chwali się, jak to wspaniale sobie radzi z Lewicą i udaje mi się ją zmusić do rozmaitych kompromisów, dzięki własnej bezkompromisowej postawie. Przykładowo w sprawie tzw. renty wdowiej, gdzie udało im się utrącić pomysł 50-procentowej renty po zmarłym małżonku lub małżonce i zamiast tego będzie tylko 15 procent, a następnie 25 procent od 2027 roku.

Zdaniem szefostwa PSL da się także namówić Lewicę do innych pomysłów, np. niższej składki zdrowotnej dla właścicieli firm. Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział, że jeżeli w najbliższym czasie nie będzie ostatecznego projektu ws. składki zdrowotnej, to PSL ma przygotowany „kompromisowy projekt”.

Tak samo jak przedstawiają cały czas powrót do „kompromisu aborcyjnego” robiąc przy okazji w mediach z lewicy i protestujące organizacje prochoice „oszołomki”, które nie chcą posunąć się o milimetr.

Czyli plan jest taki, że Lewica zrezygnuje, albo mocno okroi swoje postulaty w imię przenajświętszego kompromisu. Wiemy, że prowizorki są najtrwalsze, więc taki pseudokompromis może trwać kolejne dziesięciolecia.

Problem w tym, że większość lewicy jest kompletnie sparaliżowana. Poza wygrażaniem na twitterku nie ma pomysłu, a może i chęci, żeby wybić się na niepodległość, jak to robi PSL. Liczy się już tylko taki czy inny stołek. Tymczasem ludzie są coraz bardziej rozczarowani. A potem przyjdzie gniew.

Zwłaszcza że w gospodarce też nie ma rewelacyjnych prognoz, co może odbić się na rynku pracy. Tymczasem trwają prace nad „reformą” PIP: – Umieścimy zapis, że podczas pierwszej kontroli co do zasady nie będziemy karać. Chcemy też otworzyć się na kontrole prowadzone zdalnie – poinformował PAP główny inspektor pracy Marcin Stanecki.

Czyli mają zamiar kompletnie już ograniczyć funkcjonowanie tej i tak już nieruchawej instytucji. I nadal jedynym w miarę funkcjonującym jeszcze strażnikiem praw pracowniczych są związki zawodowe (o ile działają poprawnie w danym zakładzie).

Lewica parlamentarna nie jest w stanie nic w tego rodzaju sprawach zrobić. Pytanie, czy w ogóle chce. W każdej sprawie od kwestii pracowniczych po aborcję, czy kwestie migracyjne cofa się pod naporem prawicowych koalicjantów z KO i Trzeciej Drogi. Nie potrafi skutecznie zaznaczyć swojej obecności, walnąć pięścią w stół i przypomnieć, że na jej głosach też wisi ten rząd.

Na razie dominuje w tym rządzie obraz niemocy oraz jednocześnie niezrozumiałego i irytującego coraz więcej osób samozadowolenia.

Xavier Woliński