Niewola w imię bezpieczeństwa

Wojsko na ulicy Seulu w czasie krótkotrwałego stanu wojennego.

Wczoraj prawicowy prezydent Jun Suk Jeol ogłosił w Korei Południowej stan wojenny, a po paru godzinach odwołał. Nie uzyskał poparcia dla tego ruchu nawet większości swojej partii.

Politycy miewają ego rozdęte do absurdu i zapominają, że nie wystarczy odczytać tekstu z kartki i postawić parafki na papierku, żeby rzeczywistość ugięła się sama z siebie. Im często tak bardzo odjeżdża peron, że mylą rzeczywistość z tymi papierami, które podpisują.

Tłumaczyć wam zawiłości polityki koreańskiej nie mam zamiaru, bo moja wiedza jest na ten temat ogólnikowa. Natomiast zaciekawiły mnie pewne paralelele z sytuacją w takich krajach jak Polska. Prezydent Korei Pd. ogłosił, że wprowadza stan wojenny, bo ma zamiar chronić kraj „zagrożeniem ze strony północnokoreańskich sił komunistycznych” oraz koniecznością wyeliminowania „sił antypaństwowych”. A ponoć opozycja jest pełna złej woli i działa na rzecz wroga. Coś wam to przypomina?

U nas rozmaite siły polityczne, a dwie zwalczające się sekty najmocniej, podkreślają właściwie to samo. Że ci drudzy są sterowani przez obce siły, zwłaszcza (w naszym kontekście) Rosjan. Obie sekty wyzywają się od „komunistów” z którymi utożsamiana jest jakakolwiek, nawet delikatnie lewicowa opcja.

Korea Południowa jest od dawna krajem „frontowym”, co odbija się na jej polityce. Przechodziła fazę dyktatury. Wszystko z powodu „bezpieczeństwa” i dla dobra narodu, naturalnie. U nas zasadniczo obie sekty są dość autorytarne i obie licytują się na to, która z nich najbardziej dba o bezpieczeństwo. W elitach obu frakcji bez końca rozprawia się o tym, że konflikty są podsycane przez „obcych”. Oczywiście chodzi o konflikty wzniecanie przez tych, którzy są z innego ideologicznego obozu, a nie konflikty rozkręcane przez daną sektę.

Ale w ten sposób sprawia się wrażenie, że naturalne w każdym społeczeństwie spory, konflikty interesów, odmienne opinie, inne od „słusznych” dążenia, są dziełem wrogiej agentury. Możecie poczytać dziesiątki tego rodzaju wypowiedzi po obu stronach zbudowanej przez dominujące frakcje barykady. Wśród bezpieczniaków potrafiły krążyć nawet opinie, że protesty w sprawie aborcji były wywołane przez agneturę. Protesty ruchu klimatycznego oczywiście też.

Swoją drogą wczoraj TVP Warszawa ogłosiła, że nie będzie publikować z nazwy działał Ostatniego Pokolenia. Wicie rozumicie, konfederaci, skrajna prawica, rozmaite szury im generalnie nie przeszkadzają i mogą dalej wypowiadać się swobodnie. Co innego ruch klimatyczny, bo zdenerwował premiera Tuska.

Uważam niestety, że tendencje autorytarne będą postępować. A zwłaszcza będą poddawane cenzurze i represjom wszelkie ruchy istotne społecznie, które będą szczególnie niebezpieczne lub wyjątkowo upierdliwe dla władzy. Klimatyczne, pracownicze, lokatorskie, prawoczłowiecze, feministyczne itd.

Wszystko oczywiście w imię „bezpieczeństwa państwa”. Sporo osób to już akceptuje. Każdy, kto zajmował się historią systemów autorytarnych wie, że umacnianie takich tendencji zaczyna się od straszenia przez władze rozmaitymi obcymi, „wywrotowcami” i siania poczucia zagrożenia.

To z kolei powoduje narastające odwoływanie się do bezpieczeństwa, wzmacnianie służb tajnych i jawnych, coraz silniejszą inwigilację, wreszcie cenzurę państwową, nasilające się represje. Początkowo te działania są skierowane głównie przeciwko grupom mniejszościowym, albo nie cieszącym się jakąś wielką popularnością. Większości to generalnie jest obojętne. Ale za każdym razem granica jest przesuwana i te praktyki dotyczą coraz szerszych grup społecznych.

W końcu jakiś „silny człowiek” wychodzi i mówi, że wprowadza stan wojenny czy wyjątkowy, albo „specjalną operację” w imię ochrony państwa przed wrogiem wewnętrznym i zewnętrznym. I represjom poddawani są już wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób nie dostosują się do kaprysów władzy.

I paradoksalnie już nikt nie czuje się bezpiecznie, choć te wszystkie kolejne represyjne prawa zostały ustanowione w imię „naszego bezpieczeństwa”.

To nie jest „antyutopia”. To się już wydarzyło i ciągle wydarza w różnych krajach świata. I może wydarzyć się także u nas, jeśli na to pozwolimy. Jeśli nie będziemy stawiać oporu nawet w najmniejszych sprawach ograniczających naszą wolność.

Xavier Woliński