O jakim budownictwie społecznym mówi rząd?

Fot: wolnelewo.pl

Rząd ogłosił, że mają być dodatkowe środki na budownictwo mieszkaniowe. Niektóre osoby odtrąbiły sukces, że będzie więcej na „budownictwo społeczne”. Pytanie, o jakim sukcesie mówimy?

Po pierwsze, jak doprecyzował minister finansów Andrzej Domański na konferencji prasowej, to są środki na wszelkiego rodzaju wydatki związane z budownictwem. W tym także zabezpieczone tam są środki na ewentualny „kredyt zero procent”. Jak podkreślał, w kwestii tego kredytu w rządzie nie zapadły jeszcze decyzje i wciąż trwa dyskusja. Do tego dochodzi obsługa wcześniejszych zobowiązań, jak przykładowo pisowskiego jeszcze programu dopłat do deweloperki „kredyt 2 proc.”

Jak wyliczył były wiceminister rozwoju i technologii (ministerstwa odpowiedzialnego z mieszkaniówkę) Krzysztof Kukucki z jego szacunków na budowę na wynajem może zostać „niecały 1 mld, czyli bez zmian”.

I podkreśla, że „nawet w optymistycznej wersji, jeśli całość „rezerwy” (na kredyt 0 proc. – przyp. XW) trafi do Funduszu Dopłat, to na początku stycznia 2025 zabraknie środków, by zaspokoić wnioski złożone przez samorządy w 2024 roku (dzisiaj ich wartość wynosi 2,5 mld). To rozwiązanie dalekie od oczekiwanego”.

Po drugie, o jakim budownictwie na wynajem mówimy? To jest powiększenie Funduszu Dopłat, który do tej pory premiował najem instytucjonalny TBS/SIM, a nie w systemie komunalnym, o którego właśnie rozbudowę walczą organizacje lokatorskie.

TBS-ów mamy relatywnie sporo, ale czynsz jest tam znacznie wyższy niż w mieszkaniach komunalnych, bo najemca jest zmuszony spłacać kredyt. Trzeba też wnieść wysoką partycypację (ok. 100 tys. zł).

Dodatkowo najem instytucjonalny, który wprowadził rząd PiS, znosi kluczowe prawa lokatorskie i przeciwko czemu organizacje lokatorskie protestowały.

Ruch lokatorski np. we Wrocławiu lobbuje o zmianę proporcji pomiędzy najmem w systemie TBS, a zwykłym najmem komunalnym. Tak, aby znowu to komunalne mieszkalnictwo stało się tym domyślnym, a nie wynalazki z czasów transformacji, które miały ukryć i przerzucić na lokatorów koszt budowania mieszkalnictwa społecznego. We Wrocławiu są dwie organizacje tym zainteresowane: Akcja Lokatorska, która koncentruje się na mieszkalnictwie komunalnym, i krytyczne w stosunku do systemu TBS stowarzyszenie Obywatel TBS, które nagłośniło patologie, które tu się rozpleniły wokół tzw. „mieszkalnictwa społecznego”.

Nie może być tak, że budownictwo TBS ma dominować nad komunalnym. A teraz te proporcje są całkowicie zaburzone (nowe mieszkania komunalne i socjalne stanowią tylko kilka procent względem mieszkań TBS-owskich).

O tym w zasadzie nawet na lewicy nie toczy się jakaś szczególna dyskusja. Wszyscy używają pojęcia „tanie mieszkania na wynajem”, albo „budownictwo społeczne”, jak ognia unikając pojęcia mieszkań komunalnych. Czy biorąc pod uwagę wkład partycypacji i podwyższonego względem mieszkań komunalnych czynszu możemy w ogóle mówić o „tanim wynajmie”?

Lokatorzy TBS współfinansują budownictwo mieszkaniowe, partycypując finansowo na niemałym poziomie, a jednocześnie nie posiadają żadnej reprezentacji w procesie decyzyjnym, a niejednokrotnie są traktowani paternalistycznie. Dlatego we Wrocławiu toczy się walka lokatorów tych mieszkań o stworzenie rady reprezentującej ich interesy.

W moim przekonaniu to, co się obecnie odbywa w sferze informacyjnej, to próba przedstawienia przez rząd propagandowej wrzutki, która ma pokazać, że „coś się robi w sprawie mieszkalnictwa”, rzucają jakimiś miliardami w przestrzeń publiczną, ale liczą, że nikt nie będzie weryfikował efektów.

Wkrótce jeszcze do tematu bez wątpienia wrócimy.

Xavier Woliński