Ktoś nowy tutaj od czasu do czasu mi zarzuca, że pewnie walczę o „prawdziwą lewicę” i sam uważam się za jedynego prawdziwego lewicowca.
Nic bardziej mylnego. W przeciwieństwie może do wielu innych osób, nie uważam, że istnieje coś takiego jak „prawdziwa, jedna, słuszna lewica”. Lewica, to nie jest jakaś konkretna ideologia, a już na pewno nie konkretna organizacja. To jest zbiór pewnych bardzo ogólnych wartości, które potem różne nurty brały sobie na warsztat i w rozmaity sposób próbowały realizować. Bardzo często w sposób, który dla mnie jest nieakceptowalny, albo co do którego jestem sceptyczny.
Może dlatego, mimo wielu różnic, łatwiej mi się rozmawia z osobami z rozmaitych lewicowych inicjatyw. Nie udaję, że nie ma między nami istotnych różnic, nie próbuję ściemniać, że te różnice da się i jest w ogóle sens za wszelką cenę przekraczać. Wtedy rozmowa jest przynajmniej uczciwa. Nawet jeśli kończy się zaledwie spisaniem protokołu rozbieżności.
A i tak nie etykietki, ale wszystko ostatecznie weryfikuje praktyka.
Xavier Woliński