Obrona miasta przed gniewem Trytona

Fot: Jacek Halicki, CC BY-SA 3.0 PL, via Wikimedia Commons

Oddolna mobilizacja pokazała tej nocy swoją moc w Nysie. Przez wiele godzin trwała obrona przeciekających wałów. Sytuacja była tak dramatyczna, że burmistrz wezwał do ewakuacji całe 44-tysięczne miasto. Akcja zrzucania z helikoptera dużych worków okazała się niewystarczająca.

Ludzie jednak postanowili nie oddawać swojego pięknego miasta bez walki. Tysiące osób skrzyknęło się w internecie oraz pocztą pantoflową i ruszyło na wały. Straż pożarna zorganizowała ładowarki worków z piaskiem, ludzie udostępniali swoje pojazdy, żeby je rozwozić. Ale najważniejszy był łańcuch setek rąk, które podawały sobie worek po worku, transportując je w ten sposób w miejsce zrzutu. Mężczyźni i kobiety, starzy i młodzi godzina po godzinie zasypywali przemakającą część wału.

Ten łańcuch był potrzebny, bo ze względu na delikatną sytuację wału nie można było tam wjeżdżać ciężkimi pojazdami. Nie poddali się i tę część wału zabezpieczyli. Mimo że sytuacja jest jeszcze niepewna, to na tę chwilę wygląda na to, że mieszkańcy obronili własnymi rękami swoje ukochane miasto.

A początkowo współpraca ze służbami państwowymi nie wyglądała różowo. Pierwszy samochód, który transportował worki w kierunku miejsca, gdzie zaczynał się wał, dostał mandat, który jednak został cofnięty w wyniku reakcji wzburzonych ludzi.

Wzorem Nysy do obrony rzucili się też np. mieszkańcy Brzegu.

Teraz wam politycy będą bajki opowiadać, jak to sami wszystko ładnie skoordynowali, odstawiają szopki w telewizji z naradami, ale przynajmniej w przypadku Nysy, gdyby nie te dwa tysiące osób, to zalałoby wszystko. I wyniosłą bazylikę, i podstawę piętnastowiecznej dzwonnicy, i barokowe Carolinum, na nawet „Piękną Studnię” i fontannę Trytona.

Tryton najwidoczniej jest wściekły z powodu dewastacji przyrody, bo miasto ledwo się utrzymało, mimo że miało być chronione przez cztery potężne zbiorniki retencyjne, z którego jeden, Topola, nie wytrzymał i zalał Paczków, pogarszając tez sytuację w innych zbiornikach.

Może jednak czas na dyskusję, czy opieranie się głównie na tego rodzaju konstrukcjach hydrotechnicznych to jest dobry kierunek myślenia? Za każdym razem kiedy dochodzi do większej powodzi, ludzie muszą rzucać się do ratowania tej czy innej wyrafinowanej konstrukcji ludzkiej. A może jednak warto oddać rzekę rzece w większym stopniu niż dotychczas? Wycinanie drzew, regulacje i powiększanie obszarów zabudowanych w terenach zalewowych, jak widać działa średnio i kończy się podobnie. Ludźmi na wałach z workami.

Xavier Woliński