Odklejenie warszawskich radnych PO i nienawiść do lewicy

Rys: x.com/MiastoJestNasze

Awantura o nocną sprzedaż alkoholu w Warszawie z perspektywy Wrocławia może wyglądać na lokalną awanturę bez znaczenia. U nas (i innych większych miastach) wprowadzono to bez większego oporu, z dość sporym poparciem społecznym. Warszawa, jak wiemy, jest pod wieloma względami inna, choć ma ogromny i przesadny wpływ na resztę kraju (dlatego między innymi jestem decentralistą).

Ale tutaj, jak sądzę, chodzi o rozgrywki o władzę w samej Platformie, tak zwanej „Obywatelskiej”, gdzie ścierają się różne frakcje. Ale też przejawiła się zakorzeniona w DNA tej formacji nienawiść do lewicy, w tym także tej liberalnej (zwanej „progresywną”), o czym zresztą przypominałem tu nie raz.

Ta nienawiść wybiła tak mocno, że zaskoczyła nawet część liberalnych publicystów, którzy dotychczas jej nie zauważali. Jakież tam kalumnie na „lewactwo” nie były rzucane z mównicy ze strony radnych PO. Oczywiście nie obyło się bez „precz z komuną”. Wredna komuna znowu coś nakazuje przedsiębiorcom. Możesz wyjść z AWS, ale AWS z ciebie nie wyjdzie.

– Kierwiński zapowiedział, że żadne lewicowe propozycje, takie jak nocna prohibicja, nie będą więcej wprowadzane w Warszawie. Są u nas ludzie, którzy uważają, że Trzaskowski przegrał wybory prezydenckie z powodu lewicowej agendy realizowanej w stolicy. A poza tym według wielu moich kolegów zakaz sprzedaży alkoholu nocą zaprzecza ideałom Koalicji Obywatelskiej – powiedział Wyborczej jeden z posłów KO.

To oczywiście naginanie faktów, bo przegrał właśnie z dokładnie przeciwnego powodu. Pod naciskiem wewnętrznej konserwy starał się udawać jakiegoś jastrzębia, co oczywiście wypadło dla twardszej prawicy niewiarygodnie. Żadnych punkcików nie zyskał, a stracił ewentualne poparcie tych, którzy chcieli bardziej twardej postawy względem konserwatyzmu, a nie ścigania się z nim o to, kto jest bardziej prawicowy.

To była próba przerzucenia odpowiedzialności za własne głupoty, arogancję i wieczne tkwienie mentalne w latach 90. na „lewicę”. Tym razem chyba, sądząc po reakcjach społecznych, to może się nie udać.

Z drugiej strony warto pamiętać o tym, że radni PO potraktowali zwolenników ograniczenia sprzedaży alkoholu tak, jak przez lata traktowali np. organizacje lokatorskie i lewicę społeczną. Czyli z buta. Z blokowaniem miejsc dla publiczności na czele, co już chyba jest tam jakimś warszawskim zwyczajem wśród radnych.

We Wrocławiu mamy swoje problemy z radnymi, ale nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek wykazywali się tak wielką bezczelnością w stosunku do protestujących osób (a miałem okazję nie raz być na widowni w kwestiach mieszkaniowych, czy pracowniczych), jak to się dzieje w Warszawie. Może wynika to z tego, że warszawska PO jest przekonana, że i tak na nią masa ludzka, którą tak naprawdę gardzą, zagłosuje i mogą robić, co chcą. Politycy muszą się obawiać utraty stołka, bo inaczej odrywają się trwale od realiów. To jest absolutnie podstawowa wiedza.

Xavier Woliński