PSL dalej upiera się fanatycznie przy dopłatach do kredytów mieszkaniowych. – My chcielibyśmy wspierać dopłaty do kredytów – ogłosił dzisiaj w Radiu Zet minister infrastruktury Dariusz Klimczak.
– Wiele osób nie stać dziś i czasem zdolność kredytowa ich przytłacza i uniemożliwia np. rozpoczęcie budowy – dodał. Ta sama mantra od lat: nie chodzi o interes deweloperki, chodzi o interes powszechny.
Tymczasem samorządy od miesięcy alarmują, że nie dostają środków z Funduszu Dopłat na budownictwo społeczne. Może to spowodować utratę pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy. Inwestycje, które uzyskały wsparcie z KPO na ten cel, muszą zostać zrealizowane i rozliczone do 30 czerwca 2026 r. Samorządy nie mogą rozpocząć realizacji, bo nie ma pieniędzy z Funduszu. A czas ucieka bardzo szybko.
Rząd obiecywał zwiększenie Funduszu Dopłat z 1 mld zł do 4,9 mld zł. To i tak było za mało, ale nawet ta propozycja trafiła do rządowej zamrażarki. Dlaczego? Ponieważ PSL potraktował to jako kartę przetargową, by wymusić zgodę na koalicjantach, Nowej Lewicy i Polsce 2050, na dopłaty do kredytów.
Okazuje się, że pieniędzy jest jeszcze mniej.
„W koalicyjnym budżecie zagwarantowaliśmy 1,1 mld zł na budownictwo społeczne. Pod koniec 2024 r., w porozumieniu z ministrem Domańskim, zapowiedzieliśmy kolejny 1 mld zł – obiecaliśmy to samorządom i mieszkańcom setek gmin. Tymczasem właśnie „tylnymi drzwiami”, obcięto środki na społeczne budownictwo do zaledwie 618 mln zł. To 4 razy mniej niż za rządów PiS w 2023″ – napisała na eX Twitterze Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, stojąca na czele Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej.
Smaczku dodaje fakt, że ona jest z Polski 2050, tworzącej z PSL Trzecią Drogę. A tu komunikacja jest najwyraźniej już tak zła, że dyskutują z sobą na portalu Elona.
PSL-owcy twierdzą cynicznie, że „pieniądze poszły na powodzian”. Ale jak odpowiada im Pełczyńska-Nałęcz, „Pomoc dla powodzian miała przecież pójść z pieniędzy planowanych na kredyt 0 proc. Czy tak się stało? Są różne wydatki, z których można ciąć, np. TVP i Fundusz Kościelny, rozmaite rezerwy. Czy naprawdę trzeba ciąć z obszaru, który Polacy uważają za kluczowy dla ich jakości życia?”
Nie wierzę, że PSL trzyma wszystkich w szachu bez milczącej co najmniej zgody Tuska. Najwidoczniej takie napięcia mu się podobają, bo przywołanie do porządku tej ekipy nie stanowiłoby dla niego problemu. Wystarczyłaby sugestia, że PSL-owcy utracą odpowiednio dużą liczbę stołków.
Chodzi o dzielenie i rządzenie „przystawkami”. Rzecz w tym, że ludzie widzą, co się dzieje i wyciągają wnioski. Nie każdy jest „silnym razem” z X-a i ma swoje granice wytrzymałości.
Potem oczywiście będą opowiadać, że rząd stracił poparcie przez jakieś wpisy lewaków w internecie, ale fakt jest taki, że jak zwykle przewrócą się o własną niekompetencję, własne „szachy 5D” i własne sznurówki.
Xavier Woliński