Wczorajsza eksplozja radości podczas obrad Sejmu po prawej stronie sali nie zaskakuje, ale pokazuje skalę absurdu i wiernopoddańczej postawy, jaka panuje w tamtych kręgach. „Donald Trump!”, „Donald Trump!” – skandowali posłowie od PiS po Konfederację. Co za żenująca sytuacja.
Bez końca potrafią opowiadać o „patriotyzmie” i „wstawaniu z kolan” i „godnościowym zwrocie”, a potem odstawić taką szopkę z padaniem już nawet nie na kolana, ale na twarz przed swoim idolem z obcego państwa.
Co by to było, gdyby przykładowo liberałowie zaczęli skandować „Olaf Scholz!”. Byłaby awantura, prawda? I dla niemal wszystkich byłoby dość zrozumiałe, że tak się nie godzi? Ale tutaj można, bo Polska jest już mentalnie tak skolonizowana przez USA, że „Prawdziwi Polacy” klękają niczym dawniejsza prawica przed carem Wszechrusi.
Niektórzy dodatkowo żyją jeszcze głęboko w pierwszej połowie XX wieku i wydaje im się, że żyjemy pomiędzy Niemcami a Rosją, a tymczasem świat się już dawno zglobalizował i żyjemy realnie pomiędzy USA i Chinami, a reszta to drugorzędni aktorzy. I padanie na pysk przed którymkolwiek z tych mocarstw jest po prostu szkodliwe. Nie tylko Polska, ale cała Europa jedyne co może robić aktualnie to balansować i próbować wyszarpać dla siebie coś w ramach tego układu sił.
Potem dorabiają do tego jakieś ideologie i opowieści o „lewactwie, które rzekomo strasznie histeryzuje, że Wielki Trump wygrał” (osobiście tej histerii nie widzę szczególnie, raczej dominuje postawa „ah shlt, here we go again”), ale chodzi o to, że Trump niemal seksualnie ich fascynuje.
Oczywiście mocarstwa widzą to i będą grać tymi marnymi ludźmi. Zwłaszcza będą marnych ludzi w Europie wykorzystywać, żeby ich skłócać, sąsiada z sąsiadem. Najlepiej jakbyśmy się tu wszyscy wzięli za łby, pogrążyli w chaosie i wzajemnym wypominaniu dawnych krzywd. To jest cel strategiczny dla obu biegunów tej układanki.
Ale najważniejsze, że „lewaków tyłek piecze”. To jest najważniejsze, pamiętajcie.
Xavier Woliński