„Tusk szykuje PO do samodzielnego startu” – informuje Wyborcza.
Z Polską 2050 Hołowni nie chcą już rozmawiać, bo… zagłosowała przeciwko nowelizacji przepisów, które mają pomóc odblokować unijne pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy. A więc nie tak, jak chciała centrala PO, czyli, żeby się wstrzymali.
To oczywisty pretekst. Sami jeszcze niedawno gardłowali, że nie wolno pomagać PiS-owi przyjąć środków z KPO i ganili, by nie powiedzieć: gnoili, lewicę parlamentarną za „dogadanie się” z tą partią w sprawie unijnych (czyli naszych!) pieniędzy. Teraz nagle im to przeszkadza tak bardzo, że nie chcą iść razem w wyborach, choć to byłby ruch jak najbardziej logiczny. Bardziej niż z lewicą parlamentarną, bo konserwa pasuje do konserwy.
No więc się obrazili, że nie osiągnęli takiego poziomu wiernopoddaństwa od innych partii i jeśli się coś nie zmieni w tej materii, idą osobno. Tusk ponoć ma robić wizytację miast w kraju, żeby swoim blaskiem oświecić umęczony lud. W każdym razie tak to widzą rozmaici „silni razem”, którzy teraz będą tłumaczyć dlaczego jednak są „silni osobno”.
A propos tych kręgów. Wprost, powołując się na swojego informatora napisał, że „Tusk obiecał Lisowi, że po wygranych wyborach zostanie szefem TVP”. Sam Lis zaprzecza. Niemniej jednak w ogóle nie byłbym zaskoczony. Oni tak widzą „misję telewizji publicznej”. Jest zła, kiedy agitprop emitują „oni”, a jest dobra, kiedy emitujemy „my”. Żaden z tych wybitnych „demokratów” nie próbował za swoich rządów zrealizować koncepcji faktycznie niezależnej od bieżących nacisków partyjnych telewizji publicznej. Wszyscy traktują ją jak łup.
Jak cały kraj zresztą. A my mamy zginać kark i całować panów z tej czy innej partii po rączkach, kiedy akurat jej dwór robi objazd kraju. I prosić, żeby łaskawie przeczytali nasze petycje i wysłuchali problemów ludzi.
Xavier Woliński