“Jak widziałem, na protestach Strajku Kobiet facetów 50- i 60-latków było jak na lekarstwo. A przecież właśnie te męskie roczniki licznie zasilały demonstracje KOD czy w sprawie sądów. Teraz zostali w domach, co nie przeszkadza im wciąż utyskiwać, że wcześniej młodzież nie angażowała się dostatecznie w protesty ważne i uniwersalne, czytaj: w te, na których bywali” – napisał na Facebooku zaskoczony publicysta Gazety Wyborczej Marek Beylin.
To oczywiście pewne uproszczenie, bo trochę osób 50+ było, ale nie da się ukryć, że dominowały młodsze pokolenia. Rzecz w tym, że o to właśnie chodzi. Jego pokolenie, pokolenie Gazety Wyborczej, zwane obecnie “pokoleniem KOD”, nam ten system przecież zafundowało, zwany ogólnie III RP, który można podsumować: konserwatyzm i kapitalizm.
Dlaczego oni mają się buntować, skoro sami przecież przez lata wspierali partie, które zakazały aborcji w latach 90.? Mimo że nie było wcale wówczas powszechnej zgody na ofensywę konserwatyzmu religijnego, to wszelkie protesty wówczas zduszono, albo ośmieszono, albo zignorowano i zmielono razem z 10 mln podpisów przeciwko zakazowi. Tak samo jak nie było powszechnej zgody na masową prywatyzację i “terapię szokową”. Wtedy też uciszono lub ośmieszono (“homo sovieticus pamiętamy!”) wszystkich, którzy ośmielili się przeciwko nowym porządkom protestować.
To wszystko robiono jednocześnie, szybko (szokowo właśnie) i brutalnie. Wąsaci panowie z Solidarności błyskawicznie zlikwidowali Sekcję Kobiet NSZZ Solidarność, bo ośmielały się mieć inne poglądy. To jest to pokolenie “demokratów” z “Solidarności”, które zdradziło jednocześnie robotników na których wyrośli oraz kobiety, na których mrówczej i niewidzialnej pracy pasożytowali.
No więc “elita demokratyczna” i jej zwolennicy nie biorą masowo w tym udziału, bo po prostu sami są zakutą konserwą. Ci, którzy w latach 90. się przeciwko temu buntowali, albo gdzieniegdzie biorą udział w protestach, albo mają tak przetrącone kręgosłupy i brak wiary w cokolwiek, że dawno już wycofali się z aktywności politycznej (dotyczy to zwłaszcza właśnie “dołów” ówczesnej Solidarności oraz kobiet z tego pokolenia).
Mówiło się o “ofiarach transformacji”. Tak właśnie, ofiarami transformacji padli robotnicy i kobiety przede wszystkim. I teraz nie dziwota, że protesty mają taki kształt pokoleniowy jaki mają. KOD bał się tylko, że PiS rozwali im ich kochaną III RP (choć przecież Kaczyński jest jednym z jej budowniczych), a nie dlatego że by chcieli coś w tym cudownym ustroju zmieniać. To był ruch typowo konserwatywny w bardzo klasycznym tego słowa znaczeniu – chcieli konserwować status quo. A ruch kobiecy, zwłaszcza młode osoby, chce go radykalnie zmienić.
Jak to się ma spodobać tamtemu pokoleniu, które chce, żeby “wróciło stare”? Dlatego tyle energii wkłada się teraz, żeby zapędzić ten ruch znowu z powrotem do koryta prostego “anty-PiS”. Żeby znowu “było jak było”. Serio? Mamy wrócić znowu do Polski “pokolenia JP2”, seksistowskich programów z TVN i “polskich kabaretów” oraz oczywiście “elastycznej pracy” i masowej emigracji?
To może lepiej niech nie wychodzą, jeśli mieliby znowu narzucić młodym kobietom tę zgnuśniałą narrację.
Xavier Woliński