Czy dostawy gazu na zimę będą zabezpieczone dzięki „mądrości rządzących”? Wcale sytuacja nie wygląda różowo.
Rząd i spora część publiki lubi się napinać, jak to „nasi” politycy byli super przewidujący w porównaniu do innych krajów, zwłaszcza Niemców i zabezpieczyli zawczasu dostawy z innych kierunków.
Niemcy niewątpliwie przesadziły z uzależnieniem się od Rosji, ale Polska wcale nie jest w rewelacyjnej pozycji. Mimo że magazyny są zapełnione w 99 procentach, to pokryje to zapotrzebowanie tylko w 15 procentach. Procenty niewiele mówią w sytuacji, kiedy Niemcy mimo że mają wypełnione magazyny w mniejszym stopniu niż Polska, dzięki ich pojemności, zapewnią już teraz ok. 17 procent zapotrzebowania przy zaledwie 70 procentach wypełnienia.
Także mimo antyniemieckiej kampanii, że „kupują rosyjski gaz”, jakoś cicho jest o fakcie, że Polska też go kupuje, tylko za pośrednictwem rewersu z Niemiec. Według danych niemieckiego operatora gazociągu jamalskiego – Gascade we wtorek wzrosły dostawy gazu rewersowego z Niemiec do Polski. Tak więc wszystkim odczuwającym ostatnio Schadenfreude warto uświadomić, że ciągle wisimy w dużym stopniu na tej samej rurze co Niemcy. I jak im zakręcają, to Polsce także.
Dodatkowo, wysławiany Baltic Pipe, sztandarowy projekt rządu, który ma ruszyć jesienią, okazuje się nie dostarczyć tyle gazu z Norwegii, ile było planowane.
„Z powodu niedopiętych kontraktów pod Baltic Pipe w rządzie narasta irytacja. Do tej pory przedstawiano tę inwestycję jako strategiczny projekt, który ma zapewnić Polsce 100-proc. bezpieczeństwo energetyczne, co w obecnej sytuacji byłoby dla nas wybawieniem. Niestety, w obliczu faktu, że na razie rura jest w połowie pusta, trudno będzie kontynuować taką narrację” – informuje money.pl.
Smaczku dodaje fakt, że wbrew popularnym wyobrażeniom Baltic Pipe nie jest podłączony bezpośrednio do złóż norweskich, ale do… innej niemiecko-norweskiej rury Europipe II, która biegnie do terminalu w Dornum. W sytuacji dużego popytu na gaz w Europie, Polska o brakującą połowę musi ostro konkurować z innymi, zamożniejszymi podmiotami z innych krajów.
Generalnie to napinactwo i pozowanie na „mocarstwo gazowe” pokazuje, jak mierne jest myślenie nacjonalistyczne w polityce w sytuacji tak silnych wzajemnych powiązań i współzależności globalnych. Polska, która ostatnimi czasy tak chętnie uczestniczy w licytacji o to, czyj nacjonalizm jest silniejszy, zapomina, że ten kraj już parę razy takie licytacje przegrywał.
Jeśli nie zaczniemy mówić językiem współpracy i solidarności, to się skończy kolejnym dramatem. A deklaracjami o wielkości Polski oraz wszechmocy jej polityków się nie najemy ani nie ogrzejemy.
Xavier Woliński