Widziałem ostatnio symboliczne dla mnie zdjęcie. Jedna osoba podaje drugiej talerz zupy nad jej wielkim garem. Nie wiadomo, kto jest odbiorcą a kto dawcą. Wrzuciła je grupa Food Not Bombs Wrocław, która wspiera w ten sposób osoby potrzebujące od niepamiętnych czasów, jednocześnie protestując przeciwko wojnom.
Dla mnie jest to reprezentacja idei pomocy wzajemnej, właśnie dlatego, że nie da się łatwo rozpoznać kto, komu tak naprawdę przekazuje dobro. Z doświadczenia wiem, że działając w takich grupach, które zajmują się organizowaniem rozmaitej pomocy i wsparcia, nigdy to nie jest jasne, kto tak naprawdę komu pomaga.
Niektóre osoby sądzą, że ja w swojej organizacji działam na zasadzie altruizmu. Nic bardziej mylnego. W organizacji opartej na pomocy wzajemnej ty dajesz coś dzisiaj od siebie innemu, a jutro być może ktoś inny wspomoże ciebie. Mnie na przykład działalność, inni ludzie w nią zaangażowani, samą swoją obecnością, energią, a także wiarą w moje możliwości, wyciągnęli z rozmaitych blokad psychicznych. Pomogli mi dalej żyć, choć nie odbyło się to w formie materialnej. Kiedy ludzie dziękują mi za udzielone wsparcie w organizacji, zawsze powtarzam, że „ja już swoją nagrodę odebrałem” i że wdzięczność jest wzajemna, bo naprawdę nie wiem, kto tu komu bardziej pomaga.
Kiedy zwykły człowiek pomaga innemu zwykłemu człowiekowi, parafrazując „kiedy dwie osoby spotkają się w imię pomocy wzajemnej, rodzi się solidarność”. Nie instytucja, nie jakiś wielki NGO, nie bogacz, ale zwykły człowiek, który wspiera sąsiada, czy sąsiadkę, albo mieszkańca gminy, choćby go nie znał osobiście, nie tworzy tego rodzaju hierarchii. Zwłaszcza jeśli pomoc jest bezwarunkowa, nie trzeba spełniać jakichś specjalnych wymogów, żeby ją otrzymać. Nie są sprawdzane tony zaświadczeń i analizowany cały życiorys w celu odkrycia „oszusta”, co dla osób niezamożnych jest często bardzo upokarzające.
Jeśli każdy i każda będzie dbać o swoje otoczenie, o otaczających ich ludzi, oczywiście w miarę możliwości i własnych granic, efekty tego szybko wrócą także do danej osoby. Jeśli ludziom żyje się lepiej wokół mnie, również moje życie jest lepsze, zdrowsze i bezpieczniejsze. Bogacz musi się chronić za wysokim murem i ochroniarzami, kiedy otacza go masa nędzarzy, którzy nie mają nic do stracenia. Czy to jest zdrowe życie?
Nie chodzi zresztą o materialne wsparcie, czasem wystarczy dobre słowo, wsparcie psychiczne, wyciągnięta ręka, uśmiech, dobra rada.
Osobiście nie mam niczego szczególnego, co można by mi odebrać, ponieważ budziłoby zazdrość. Nie mam żadnego majątku. Ktoś mógłby mnie uznać za „przegrywa”. Tymczasem myślę o sobie jako osobie „bogatej”. Moje bogactwo wynika z czego innego. Wszystko, co mam, to ludzie dookoła mnie. Bez nich jestem nędzarzem i wyrzutkiem. Z nimi jestem najbogatszym człowiekiem na świecie, przy którym rzekomo najbogatszy człowiek na świecie, Elon Musk, jest żebrakiem, bo wciąż musi błagać o uwagę obcych ludzi, którzy szanują go tylko dlatego, że jest materialnie bogaty.
Xavier Woliński