„Poland stronk” i szybka weryfikacja fantazji w kontekście szczytu w Waszyngtonie dotyczącego wojny Rosji z Ukrainą, na którym zabrakło przedstawiciela Polski.
– Podkreślamy, że są dwa formaty rozmów – ten, w którym uczestniczą przedstawiciele polskiego rządu, premier Tusk i wicepremier Sikorski, czyli ten, w którym biorą udział przedstawiciele „kolacji chętnych” oraz ten, w którym prezydent Karol Nawrocki rozmawia z prezydentem Donaldem Trumpem – opowiada rzecznik prezydenta w radiowej Jedynce.
– Dzisiejsze spotkanie w Waszyngtonie odbywa się w tym samym formacie co wcześniejsze rozmowy online liderów państw europejskich, w których uczestniczył prezydent Trump. Wtedy Polskę reprezentował prezydent Karol Nawrocki – mówi rzecznik rządu Adam Szłapka.
Przepychanki na formaty, tego wina, tamtego wina. Gubią się w tej gmatwaninie oskarżeń, wyjaśnień i oświadczeń ludzie w Polsce, a co dopiero za granicą. Brak jasnej i spójnej komunikacji ze strony polskich władz komplikuje rozeznanie się w sytuacji. Zamiast wspólnego stanowiska, opinia publiczna bombardowana jest sprzecznymi przekazami, co tylko pogłębia poczucie chaosu i dezorientacji.
A to po prostu kolejny dzień w Polsce, gdzie jedna prawica uprawa „fetyszyzm drobnych różnic” z drugą prawicą. Niewątpliwie POPiS wciąż „stronk”. Nie ma najmniejszych szans na wyjście z tej matni bez przecięcia węzła gordyjskiego, który stworzyli, na co niestety w najbliższych latach się jeszcze nie zanosi.
Wiadomo, że PiS przeszarżował, przedstawiając Nawrockiego jako osobę, która ma „bliskie relacje z Trumpem” i może wiele załatwić. Więc czemu nie załatwił miejsca dla przedstawiciela Polski podczas dyskusji, na którym ważą się losy tej części świata? Rząd jednak, zamiast uprawiać tę żałosną przepychankę, też powinien się zastanowić, dlaczego tak łatwo przyszło pominięcie nie tylko Polski, ale całej wschodniej części Unii Europejskiej. Jakoś koledzy z krajów zachodnich nie zmobilizowali się, żeby, w obliczu braku aktywności prezydenta Polski, wywalczyć tam miejsce dla reprezentanta polskiego rządu, z którym podobno są w lepszych relacjach.
Prawda jest taka, że polska prawica tak zajmuje się intensywnie sama sobą, że nie ma głowy już do niczego innego i to widać. PO i PiS walczą o wszystko miedzy sobą i jednocześnie próbują pozyskać sympatię jeszcze skrajniejszej prawicy w formie Konfederacji. To powoduje, że sprawa ukraińska jest gorącym kartoflem, który sobie próbują przerzucać, bo Mentzen z Bosakiem nie lubią tego tematu. Konfederacja uważa, że Polska może być samotną wyspą.
To absurdalne przesunięcie w prawo polskiej sceny politycznej w oczywisty sposób ma rosnący wpływ także na politykę międzynarodową. A licytacja na to, kto jest większym nacjonalistą w kraju zawsze prowadzi do marginalizacji w dyskusjach w których potrzebna jest koordynacja międzynarodowa.
Rząd teraz próbuje ratować sytuację, dołączając do kolejnych wideokonferencji, a Nawrocki próbuje sprawiać wrażenie, że Polska może coś ugrać samodzielnie, prezentując wizję „kontaktów bilateralnych”, tak jakby Polska była równorzędnym partnerem dla USA. Może być co najwyżej lojalnym wasalem. Dla USA, a zwłaszcza Trumpa, liczą się wyłącznie silni gracze. Dlatego szczególnie nie zabiegał o obecność Nawrockiego, czy kogokolwiek ze wschodnich krajów UE, ponieważ uważa ten obszar raczej za strefę buforową i obszar konkurencji mocarstw, a nie jakiegoś gracza.
Dziwaczne wizje jakiejś „jedności środkowoeuropejskiej”, stworzenia bloku, który byłby przeciwwagą w stosunku do mocarstw, były są i będą fantazją. Te skłócone między sobą kraje: o historię, o granice, o gospodarkę, o miejsce przy stole władców tego świata nie są w stanie się porozumieć, tak jak nie były w stanie się porozumieć przed wojną. Endemiczny niemal tutaj rozbuchany nacjonalizm i machanie szabelką w tym nie pomaga. I kończy się tak samo: kraje te nie będą rozgrywającymi, ale są i będą rozgrywanymi.
Jak widać, płaszczenie się nie zapewnia miejsca przy stole negocjacyjnym. Do stołu nie zaprasza się kogoś, kto sam prezentuje się jako danie, które może co najwyżej na ten stół zostać podane.
Xavier Woliński