Prawica broni sprzedaży alkoholu w Sejmie

selective focus photo of alcohol bottles Photo by Clam Lo on Pexels.com

Mentzen grzmi: „Stracimy ze sobą kontakty. Sejm stanie się mniej ludzkim miejscem. Partia Razem, tego rodzaju ludzie: socjaliści, komuniści, to są ludzie, którzy nienawidzą innych ludzi!” – tak na propozycję zakazu handlu alkoholem na terenie parlamentu i hotelu poselskiego zareagował w Radiu Zet lider Konfederacji. Od razu zaznaczając, że on oczywiście w żadnych imprezach nie uczestniczy.

Burdy, libacje, skandale, to już staje się niemal codziennością w tym miejscu bądź co bądź pracy. Od dawna piszę, że posłowie się zachowują jak na wiecznych wakacjach. Ceny w restauracji sejmowej mają niższe niż w barach mlecznych, alkohol na wyciągniecie ręki. Trudno się dziwić, że po paru latach balowania w takim środowisku można oderwać się od rzeczywistości przeciętnego człowieka.

A ci ludzie rzekomo mają reprezentować właśnie zwykłych obywateli. I to, co oni tam wyprawiają, posłowie rozmaitych partii, jak nic innego pokazuje ich stosunek do swoich wyborców. Kłócą się na sali sejmowej, urządzają teatrzyki, a w sejmowej knajpie „pogłębiają kontakty” przy tanim alkoholu i żarciu. A potem podpity delikwent zatacza się na sali plenarnej.

Potem się dziwicie, że takie, a nie inne przepisy wychodzą z parlamentu, których przeciętny człowiek nie ogarnie. To samo z tym potokiem słów, który niejednokrotnie wylewa się z sejmowej mównicy. Albo jeszcze gorzej: będą nas umoralniać, jak mamy żyć, z kim się wiązać, kogo kochać. Będą pouczać nas o „ciężkiej pracy” i że „socjal rozleniwia”. To mówią ludzie, którzy nie mają absolutnie żadnych kwalifikacji do prowadzenia tego rodzaju wykładów.

Będą teraz opowiadać, że ujawnianie tych rzeczy i piętnowanie, to „obraza parlamentu”, ale to ci, którzy urządzają sobie tam imprezownię, są obrazą nie tylko dla parlamentu, ale dla wszystkich, którzy na nich głosowali.

Trzeba być prawakiem, żeby tego bronić. Ale kto tam ich na trzeźwo ogarnie.

Xavier Woliński