Wrócił temat podatku katastralnego. Teraz już większość lewicy parlamentarnej (NL i Razem) proponuje tak naprawdę nie podatek katastralny, ale podatek antyspekulacyjny od trzeciego mieszkania wzwyż. Cała reszta, czyli prawica jest, delikatnie mówiąc, niechętna.
Lewica także w tym przypadku nie będzie miała poparcia większości rządowej. Rzecznik rządu Adam Szłapka powiedział w TVN, że „to nie jest dobry moment na taki podatek”. Nie, bo nie. Szłapka dość arogancko stwierdził, że Lewica wrzuca to jako projekt poselski, bo „chce pokazać swoją odrębność programową”. Tłumacząc na nasze: możecie sobie robić manifestacje symboliczne w sejmie, ale na realizację nie liczcie. To samo jest z każdym innym istotnym dla lewicy postulatem. Wzmocnienie Inspekcji Pracy, związki partnerskie, aborcja, itd.
Wczoraj po wyroku TSUE w kwestii respektowania w Polsce małżeństw jednopłciowych zawartych w innych krajach Unii, Tusk powiedział, że „chcę państwa uspokoić: nikt niczego w tej sprawie nam nie będzie narzucał”. Faktycznie, wszyscy bardzo się niepokoiliśmy, że jakieś prawa człowieka w Polsce będą respektowane. Jakby to wyglądało? Polska i prawa człowieka? Kto to widział, dajcie spokój…
Co do podatku katastralnego, oczywiście zawyła cała prawica, strasząc armagedonem. Wiadomo, nic tak nie porusza polityków jak obrona 0,8 proc. landlordów (tylu dotyczyłby ten podatek). Ta histeria staje się w większym stopniu zrozumiała, kiedy sprawdzi się, ilu posłów należy do tego 0,8 proc.
Zamysłem parlamentarnej lewicy jest przekierowanie prywatnych środków, które teraz idą na pasożytnicze rentierstwo i kumulowanie pustostanów w celach spekulacyjnych, do sektorów produkcyjnych. Oraz żeby te pustostany uwolnili na rynek najmu. Od razu zaznaczam, że to nie jest panaceum na cały problem z mieszkalnictwem w Polsce, ponieważ nic nie zastąpi budowy i remontów mieszkań komunalnych oraz rozwoju (realnej!) spółdzielczości, ponieważ te obszary najbardziej dotyczą mniej zamożnych i średniozamożnych osób.
Xavier Woliński