Proces aktywistów w sprawie blokowania eksmisji na Osiedlu Przyjaźń

Foto: Kolektyw Przyjaźń

Dziś ruszył proces aktywistów, którzy, jak sami informują, próbowali powstrzymać nielegalną eksmisję na Osiedlu Przyjaźń w Warszawie.

„Osoby zostały obwinione o to, że w dniu 5 czerwca 2025, w trakcie rzekomej egzekucji komorniczej nie stosowały się do poleceń funkcjonariuszy policji” – informuje kolektyw Szpila.

– Z tego co ja widziałem, odbyła się nielegalna eksmisja kilkunastu osób. Policja razem z administracją kazała wynieść rzeczy i się wyprowadzić. Na miejscu nie było komornika ani nakazu. Widziałem ludzi wyrzucanych z domu. To nie ja byłem eksmitowany – relacjonuje zdarzenie jeden z oskarżonych. – Policja mówiła, że asystuje administracji, podkreślała, że to nie jest eksmisja. Na Bemowie tego typu sytuacje działy się już wielokrotnie. Spodziewaliśmy się tego, co się wydarzy.

– Do takich eksmisji dochodzi do nich w tym rejonie często i za każdym razem wbrew procedurom – przychodzi administracja z policją, każe się ludziom wyprowadzić, zabrać swoje rzeczy, jeżeli nie zostaną one odebrane, są wywożone w miejsce, z którego nie da się ich odzyskać. – opowiadał inny oskarżony aktywista. – Kiedy pytaliśmy, czy to jest eksmisja, albo czy jest obecny komornik, albo był brak odpowiedzi, albo odpowiedź przecząca. Policjanci powiedzieli, że asystują urzędnikowi w czynnościach. Mimo tego w moim oskarżeniu jest napisane, że zdarzenie miało miejsce w trakcie egzekucji komorniczej.

Rozprawa została odroczona, ponieważ funkcjonariusze policji wezwani jako świadkowie nie stawili się, ponieważ nie pełnią służby w Warszawie. Następne posiedzenie 11 lutego 2026.

Od siebie dodam, że sytuacje nielegalnych eksmisji zdarzają się notorycznie w całym kraju. Nie ma możliwości przeprowadzenia eksmisji legalnie bez udziału komornika, ponieważ tylko on jest w stanie zaświadczyć, jaka jest sytuacja prawna (co ustalił sąd). Inaczej ludzie wyrzucają się „po uważaniu”, a policja decyduje „na szybko”, często oceniając po wyglądzie lub pozycji w hierarchii, kto ich zdaniem ma rację.

Rozplenienie się takich zwyczajów prowadzi do prawa dżungli. A konflikty o własność należą do najbardziej gorących i zagmatwanych. Nie tylko mówimy tu o konfliktach lokator-właściciel, ale też konfliktach rodzinnych. Policjant, urzędnik itd. nie są w stanie na szybko ustalić, kto ma rację, dlatego robi to sąd, a przekazuje te ustalenia komornik.

Tymczasem ludzie idą coraz częściej na skróty i dochodzi do tragedii. Wyrzuca się lokatorów bez zbadania sprawy, bez oceny czy osobie przysługuje np. lokal socjalny, bywa czasem nawet, że eksmituje się ich mimo obowiązującej umowy, albo wyrzuca się członków własnej rodziny, itd. Prawo silniejszego i lepiej ubranego. W takich sytuacjach próbuję tłumaczyć, że jeśli dalej to będzie tolerowane, każdy, kto się ubierze w drogi garnitur, będzie mógł wyrzucić inną osobę nawet z jego własnego domu, a potem machając na klatce schodowej świstkiem papieru, wmówić policji, że to jego własność, by następnie wyczyścić mieszkanie z kosztowności.

Warto też przypomnieć, że własność wcale nie jest nieograniczona w prawie i legendarnej konstytucji. Z jakiegoś powodu notorycznie ignorowane są inne prawa, takie jak mir domowy oraz prawo posiadania (które nie jest tożsame z prawem własności). Te prawa są bardzo stare i utrwalone wiekami doświadczeń z bardzo konkretnych powodów. Właśnie po to, żeby nie dochodziło do arbitralnych decyzji pod wpływem decyzji grupy osiłków. Niestety wciąż rządzi prawo silniejszego.

Xavier Woliński