Tusk i jego libkowa ferajna postanowili przeczołgać partyjną Lewicę. Celowo najpierw zaproponował wspólny start w wyborach, a potem pokazał im drzwi i startu nie będzie.
Zwłaszcza ci politycy lewicowi, którzy pałają bezrozumną i nieodwzajemnioną miłością do Umiłowanego Demokratycznego Przywódcy, poczuli się odrzuceni i sponiewierani. Już miało być tak pięknie, wizja paru dodatkowych stołków niemal gwarantowana w układach koalicyjnych, a tu trzeba robić osobną kampanię.
I tak jak wcześniej Schetyna, tak teraz Tusk niejako znowu zmusza tę część Lewicy, która najchętniej już by się stopiła z libkową pulpą, do jakiejś formy samodzielności. Ale to nie ma być samodzielność prawdziwie autonomiczna. To ma być samodzielność pełna udręki.
O to się już postara PO i libkowe media. Już zaczyna się snucie opowieści o tym, jak to Tusk przeczołguje lewicę w rządzie. Jak im tam naciera uszu. Już do szarży rusza twitterowa masa, z Lisem na czele, która zaczyna atakować kandydatki i kandydatów Lewicy w wyborach.
Np. dzisiaj Lis zaatakował na Twitterze kandydatkę na prezydentkę Warszawy Magdalenę Biejat pisząc: „Z góry było wiadomo, ze jedynym celem kampanii kandydatki partii Razem, będzie walenie w koalicję, w rząd, w Tuska i w Trzaskowskiego. Razem zawsze razem z PiS.”
Za przewodnictwem takich osób jak Lis idzie teraz masa „silniczków” (trolli PO), którzy przez najbliższe miesiące będą atakować przede wszystkim ją. Ponieważ ośmieliła się wystartować przeciwko delfinowi, bonżurowi, nadziei wszystkich fajnistów. W ich narracji wygląda to tak: Umiłowany Przywódca Tusk odrzucił zaloty Lewicy? A więc ona teraz powinna przeprosić, schować się i nie próbować konkurować w żaden sposób z PO oraz Trzecią Drogą.
Trzeba bowiem być mało zorientowanym, żeby nie zauważyć różnicy w tym, jak przywódcy PO traktują partyjną Lewicę oraz Trzecią Drogę. Hołownia z Kosiniakiem mogą powiedzieć, że nie będzie aborcji i koniec, i jakoś „silniczków” nikt nie uruchamia do działania przeciwko nim. Nie ma powtarzania tygodniami opowieści o tym, że Trzecia Droga to przybudówka PiS.
W dalszej perspektywie oczywiście PO gra na pożarcie elektoratu Lewicy. Do tego wcale nie są im potrzebni natomiast politycy Lewicy. Chyba że tacy naprawdę już poprzeciągani pod kilem i całkowicie wierni Wodzowi i jego Partii. Zwolennicy obecnej strategii (o ile taka w ogóle jeszcze jakaś jest) Lewicy mówią, że nie mają wyjścia, bo elektorat mają liberalny. Ale skoro mają liberalny to ich lata, jako osobnego bytu politycznego, są policzone. PO korzystając z przewagi medialnej i organizacyjnej po prostu z czasem przejmie im niemal wszystkich wyborców. I tyle.
Dla mnie to nie żadna tragedia, bo o te kwestie, które są dla mnie istotne i tak będziemy walczyć dalej tak jak teraz, oddolnie i pamiętam dobrze, że nawet kiedy w ogóle partyjnej lewicy nie było w sejmie, dało się przewalczyć pewne sprawy. Konflikty społeczne, w tym konflikt klasowy, toczą się bez względu na to kto akurat rządzi, i kto zasiada w sejmie. Dopóki istnieją przyczyny napięć, te napięcia będą wpływać, a czasem rozsadzać istniejącą strukturę polityczną i ekonomiczną. To się nie zmieni. Przed nami są jeszcze zarówno przegrane starcia, jak i wygrane bitwy.
Zwyczajnie mnie dziwi, jako obserwatora, że tak łatwo dają się ograć libkom. Ale czy naprawdę powinno mnie to dziwić, znając historię upadku partyjnej lewicy ostatnich kilkudziesięciu lat?
Xavier Woliński