Publiczne e-dzienniki od zaraz!

ipad paper clips and erasers flatlay Photo by olia danilevich on Pexels.com

Po tym jak jeden z tzw. „e-dzienników” wysłał do rodziców informacje, ze „skończyła się wersja próbna” i trzeba za pewne funkcje w aplikacji na komórkę zapłacić, rozpoczęła się dyskusja na temat tego, czy w ogóle tego rodzaju dzienniki w rękach prywatnych firm to nie patologia.

Płaci szkoła, płacą rodzice i dodatkowo użytkownicy oglądają reklamy. Co istotne dane użytkowników są przetwarzane przez zewnętrzne podmioty. Po raz kolejny z powodu zapóźnień w rozwoju cyfrowych usług publicznych oddano te kwestie na żer prywaciarzy.

Teraz powoli przychodzi otrzeźwienie. – Byłoby dobrze, gdyby powstała urzędowa i w pełni bezpłatna platforma – powiedziała w Dzienniku Gazecie Prawnej Dorota Łoboda wiceszefowa sejmowej komisji edukacji.

Ano, nie tylko „dobrze by było”, ale trzeba to zrobić jak najszybciej. Nie może być tak, że ludzie są zmuszeni nie tylko za to płacić, udostępniać swoje dane nie wiadomo komu, ale oglądać durne reklamy w aplikacji.

Przy okazji warto zwrócić uwagę, że tego rodzaju dyskusja toczy się na Muskowym X. Ludzie zainteresowani tym, co mają do zakomunikowania osoby reprezentujące organy publiczne, muszą skorzystać z pośrednictwa portalu prowadzonego przez skrajnie prawicowego oszołoma amerykańskiego.

Są open-sourcowe alternatywy i tam powinni się przenieść ze swoimi komunikatami. Za nimi by poszli dziennikarze, a potem cała reszta. Ale nie, musimy karmić więdnący serwis zza oceanu.

Swoją drogą wiele mówi o naszych „elitach”, że umiłowały sobie ponad inne portal społecznościowy, który nadaje się głównie do produkowania trzyzdaniowych treści. Więcej literek nie ogarną najwyraźniej.

Xavier Woliński