W ramach dalszego przesuwania się rządu na prawo, przedstawiciele polskich władz zagłosowali przeciwko odbudowie zasobów przyrodniczych (Nature Restoration Law) w Radzie ds. Środowiska UE. I to wbrew zarówno opinii publicznej, jak i własnym obietnicom w kampanii.
Prawo, i tak już mocno rozwodnione względem pierwotnego projektu, uratowane zostało przez Słowację i Austrię. Za to nie popisały się Węgry, Szwecja czy Finlandia. Zwłaszcza te dwa ostatnie wolą dalej stawiać swój coraz bardziej ekspansywny przemysł drzewny ponad ochronę przyrody. Ostatecznie projekt poparło 20 państw, w których mieszka 66,07 proc. obywateli UE.
Prawo zakłada odbudowę przyrody co najmniej 20% lądów i obszarów morskich UE do 2030 roku oraz wszystkich ekosystemów wymagających odbudowy do 2050 roku. Wprowadza konkretne środki mające na celu odbudowę populacji owadów zapylających (bez których przypominam, nas nie będzie) w Europie, ochronę niektórych gatunków motyli i ptaków. Znalazły się tam też zapisy o zwiększaniu obszarów zieleni miejskiej.
Generalnie chodzi o długoterminowe zachowanie bioróżnorodności i co za tym idzie także bezpieczeństwa żywnościowego w krajach Unii. Biorąc pod uwagę, że obecnie 80 proc. siedlisk jest w złym, albo bardzo złym stanie, tylko ktoś kompletnie nieodpowiedzialny mógł być przeciwko.
Z ostatnich posunięć wnioskuję, że Tusk zaczyna ostro walczyć o poparcie, ale nie swoich wyborców, tylko wyborców Konfederacji. Do czego to ma ten rząd zaprowadzić, jeśli nie do uwiarygodnienia postulatów i odklejonych wizji skrajnej prawicy? Może Tusk i jego doradcy za bardzo zakochali się w Twitterze ostatnio i spędzają tam za dużo czasu, biorąc odbywające się tam prawicowe histerie za odzwierciedlenie rzeczywistości? To częsta przypadłość osób przesadzających z internetem.
Xavier Woliński