Po raz pierwszy dłuższą chwilę oglądałem telewizję śniadaniową w TVN. Występować miał akurat znajomy podróżnik, więc czekałem i oglądałem.
Obok wybotoksowanych pań i panów (ludzie, co wy sobie robicie?), pojawił się jasnowidz. Nie pamiętam jak się nazywał, ale już parę razy mi gdzieś w mediach mignęła ta twarz, więc pewnie to jakiś znany przypadek.
Prowadzący pytali go o przyszłość kaju i świata. I w sumie mówił, choć mniej napuszonym językiem, podobne rzeczy, które możemy usłyszeć od „poważnych komentatorów” w głównym paśmie informacyjnym.
W pewnym momencie powiedział, że on „jest z prowincji i na prowincji już nawet nie czuje się wolny”. I mnie olśniło. Facet po prostu zawsze chciał zostać komentatorem politycznym, ale z braku dojść, jako chłopak z prowincji, musiał zrobić to poprzez zostanie popularnym jasnowidzem. Poczułem pewien szacunek do człowieka.
Naprawdę tezy wygłaszane nie różniły się szczególnie od tych opowiadanych przez „analityków giełdowych”, że będzie rosnąć, albo spadać. Zaryzykuję nawet twierdzenie, że jego przewidywania miały większą trafność niż te Balcerowicza, bo on myli się niemal zawsze co do przyszłości.
Może więc lewaki i lewaczki powinny skorzystać ze sposobu sprytnego faceta z prowincji i opanować fach jasnowidzów. Dzięki temu wreszcie można zyskać wpływ na miliony!
Xavier Woliński