Straszni radykałowie

Miło czasem jak pojawia się ktoś radykalniejszy ode mnie. Taki, który twierdzi, że nie jestem „dość radykalny”, co dla wielu z was pewnie wydaje się dziwne, bo już jestem tak radykalny, że was to drażni. Zwłaszcza w okolicach wyborów, kiedy notorycznie „odmawiam udzielenia poparcia”…

No, ale jakie to przyjemne jednak uczucie, że się nie jest dociśniętym do tej lewej ściany i zawsze będą bardziej na lewo ode mnie jakieś zjawiska się wyłaniać. Niestety najczęściej się wyłaniają i znikają niczym w fizyce kwantowej. Pięknie to zjawisko wyjaśnił fizyk prof. Grzegorz Wrochna:

„Rzeczywiście w próżni cząstki powstają i znikają. Ale dzieje się to tylko na bardzo, bardzo, bardzo krótki czas. Dlatego te cząstki nazywamy cząstkami wirtualnymi. W odróżnieniu od cząstek rzeczywistych”.

Znamy te zjawiska także w polityce…

No, ale dzięki temu zjawisku łatwiej mogę grać rolę „rozsądnego centrum” w swoich oczach. Wiecie, ja się uważam za rozsądne centrum, bo popatrzcie na tych radykałów z POPiS-u, jedni pałkami chcą zapędzić do rodzenia kobiety, drudzy pałkami chcą lać związkowców, już nie mówię o tych ultraradykałach z Konfederacji, ci to pałkami już chcą zapędzać wszystkich. Albo SLD, no wiecie te katownie CIA w Polsce… Straszni radykałowie w porównaniu ze mną. Człowiekiem spokojnym, statecznym jestem, czasem tylko się uruchamiającym jak podczas jednego z protestów kobiecych… No dobrze, to jest historia nieistotna…

Generalnie w porównaniu z masową przemocą tych radykalnych organizacji partyjno-państwowych, jestem człowiekiem rozsądku i umiaru. Albo weźmy na przykład tych pracodawców. Co ja się tam naczytałem na forach, co to oni nie zrobią podwładnym, kiedy skończy się ten rzekomy „rynek pracownika”. Będą przeciągani pod kilem i przypiekani na rożnie. Ja to doskonale wiem, bo dokładnie pamiętam czasy wysokiego bezrobocia, gdzie dokładnie ci wszyscy „wolnościowcy” to robili. Nawet nie chcę teraz tego wspominać, bo to miał być lekki felietonik… Ale wiem, że ta przeszłość czyha tylko, żeby powrócić. Że bacik wisi w niejednej firmie i zostanie zdjęty ochoczo, a w niektórych w sumie nigdy nie był zawieszony, bo wiadomo kto ma krew na rękach… (nie pamiętam czy za napisanie kto dalej można zostać skazanym?)

Tak wygląda wolność w kapitalizmie, że teoretycznie z szefem możesz sobie negocjować wolne kiedy chcesz, ale faktycznie to on ci ustala grafik. Wiecie, „równa pozycja negocjacyjna”, ale w tej relacji jeden nazywa się szefem a drugi podwładnym. Dziwna ta nomenklatura „wolnościowa”… W języku zawsze zawarte są różne „tajemnice”, które kiedy zostają odkryte ujawniają prawdę o danym systemie.

No, ale kiedy wściekacie się, że coś przeginam i jestem zbyt „radykalny”, pamiętajcie, że są też gorsi!

Xavier Woliński