Pamiętacie, co tu się działo pięć lat temu, gdy ośmieliłem się skrytykować kandydata Trzaskowskiego? Jak wiecie mam w zwyczaju poddawać krytyce wszystkich polityków, ale tylko w tym przypadku rozpętywało się w komentarzach prawdziwe piekiełko.
Jak lewicowiec ma czelność krytykować jedynie słusznego kandydata? Było wszystko, od wyzywania mnie od pisowców, po „stanowcze unlike” (potrafiłem dziennie tracić nawet po kilkaset polubień), darcie szat, szantaże emocjonalne i wszystko, co tylko sobie możecie wyobrazić.
Dzisiaj w porównaniu z tym mam relatywny spokój. Wiele osób, które wówczas święcie wierzyły w to, że PO i „Trzask” to będzie jakaś istotna zmiana, już chyba nie ma takiej pewności. Stąd i zawziętość mniejsza.
Dziś podobne boje toczą się już gdzieś na pograniczach mojej bańki. Oczywiście nadal jest mnóstwo osób, które wierzą święcie w to, że Trzaskowski to rycerz, który ochroni nas przed zalewem absolutnego zła. Ale „ubijanie gruntu” toczy się głównie wśród osób, które podejrzewane są o „zdradę libkizmu”. Które dotąd wierzyły, że wraz z nowym rządem nadejdzie fundamentalnie „nowa jakość”. Ale kiedy zobaczyły, jak to wygląda w praktyce, głęboko się rozczarowały i dają temu głośno wyraz.
To teraz te osoby są „grilowane” najmocniej. Wiadomo odstępstwo od wiary, herezja jest tępiona bardziej gwałtownie niż innowierstwo. Współczuję im, bo muszą przechodzić ciężkie chwile, tracą przy tym znajomych. To bolesny proces.
Problem środowisk PO-wskich i ich agitpropu polega na tym, że te szantaże działają coraz słabiej. To już nie moment, kiedy pamięć o poprzednich rządach Tuska się zatarła, teraz mamy ich realne doświadczenie.
Stąd widzimy, że osoby pomagające na granicy są dalej ścigane i oskarżane na podstawie absurdalnych nie raz zarzutów, osoby z ruchu walczącego o prawo wyboru w kwestii aborcji podobnie są dręczone, także sądownie, a rząd nic nie robi, żeby je chronić przed atakami rozmaitych fundamentalistów. Czekają, aż dojdzie do tragedii. Generalnie osoby walczące o szeroko rozumiane prawa człowieka, nie w formie pustych deklaracji, ale realnych działań, wcale nie mają lżej, a pod wieloma względami wręcz ciężej.
I to z tych kręgów, w większości nie żadnych „radykałów”, „lewaków”, ale w dużym stopniu wierzących w liberalno-demokratyczne wartości, idzie teraz najbardziej surowa i zjadliwa krytyka Tuska, Trzaska i całej tej ekipy. Lewaki mają już ugruntowane zdanie na ich temat od lat, za to dla tych środowisk niejednokrotnie to jest szok. I różnie sobie z tym szokiem radzą. Jedni próbują wypierać, inni po prostu są wściekli.
A wszystko to, że rząd postanowił grać kartą „bezpieczeństwa” i ścigać się z Konfederacją. Sądząc, że „lewaki” czy inne „prawoczłowieki” zagłosują na nich, bo rzekomo „nie mają wyjścia”. Więc można ich olewać w najbardziej pogardliwy sposób. A w razie czego pogrozić palcem, że jak się nie zdyscyplinują, to przyjdzie PiS z Konfą i ich zjedzą.
No więc mam sugestię dla twórców tego rodzaju agitpropu. Tego rodzaju paternalistyczne teksty już nie działają, a coraz bardziej irytują. Ile razy można używać tego kija? W końcu się złamie.
Tymczasem PiS z Konfą przyjdą. Wydaje mi się to wręcz nieuniknione. A winni nie będą „lewaki”, ale ten rząd. Nikt inny. Po drugie niech przyjdą. Widocznie musimy przejść przez konfiarskie piekło, żeby cokolwiek tu się zaczęło zmieniać.
Ten sam manewr próbują wykorzystywać w innych krajach. W USA zaganianie do szeregu i niszczenie lewicowej opozycji względem establiszmentu Demokratów, skończyło się ponowną wygraną Trumpa. W Niemczech też te metody nie działają, a im bardziej Merz próbuje mówić językiem AfD, tym bardziej rośnie AfD.
W moim przekonaniu ta fala po prostu przejdzie po nas i nie z naszej winy, ale z winy tych, którzy za wszelką cenę próbowali stłumić, zakrzyczeć, wyśmiać powstającą krytykę obecnego systemu z lewa. Nie chcecie z lewa, to jak zawsze będziecie mieli cios z prawa. Na nich żadne połajanki i zapędzanie do szeregu nie podziałają. Mało tego, oni się nie wstydzą swoich radykałów za bardzo, bez żenady głoszą też swoje nawet najbardziej odjechane opinie. Tam nie ma takich przyzwoitek jak po drugiej stronie.
Dlatego są na fali i dlatego w końcu wygrają.
Xavier Woliński