85 lat temu rozpoczął się Wielki Strajk Chłopski. Domagano się w nim zakończenia rządów dyktatury sanacyjnej, uwolnienia działaczy ludowych oraz „opłacalności produkcji rolniczej i godziwego wynagrodzenia za pracę. Sprawiedliwego podziału dóbr społecznych. Prawa, chleba i pracy dla wszystkich”, co ogłosiło Stronnictwo Ludowe w swoim wezwaniu do strajku. W czasie strajku zginęły dziesiątki osób, a tysiące aresztowano.
Historykom okresu ten fakt jest znany, czego nie można powiedzieć o jego obecności w edukacji szkolnej.
W tym roku zrobię coś, co pewnie zrealizowałbym, gdybym żył w tamtych czasach, czyli oddam głos jednemu z uczestników strajku w czasie tragicznych wypadków w Kasince Małej. Tak zdarzenia w których zginęło 9 osób opisuje Marcin Stożek:
„W podniesionym nastroju, niemniej jednak spokojnie, przeszło 6 dni strajku. Chłopi nie jeździli do miasta, nie czynili zakupów, nie sprzedawali nic, poprzednio jeszcze zaopatrzywszy się w zapałki, sól i naftę. Powiadomiono po cichu, że w siódmym dniu strajku chłopskiego robotnicy rozpoczną strajk generalny, a wówczas reżim sanacyjny nie wytrzyma i runie.
Wieczorem szóstego dnia strajku zwołano zebranie, celem pod niesienia gotowości. Uchwalono wzmocnić straże, nie wypuszczać ze wsi żadnych furmanek, bezwzględnie wstrzymać dostawę mleka itd. Rozstawiono pikiety, jedną na granicy [miasta] Mszany, drugą koło mostu pod kościołem.
Nazajutrz około 8-ej rano patrol lotnej policji w hełmach nadjechał autem od strony Mszany, a napotkawszy placówkę, rozgromił ją. Członkowie straży strajkowej Andrzej Drabik i Jakub Kozak zostali pobici pałkami gumowymi.
Na odgłos samochodu straż strajkowa, która pikietowała kolo mostu przy kościele, schowała się poza sterty drzewa. Pozostały członek straży Józef Żądło został podstępnie zwabiony przez policję do zatrzymanego samochodu, gdzie otrzymał sporą porcję pałek, zanim wyrwał się z rąk posterunkowych. Po tym incydencie straż strajkowa wycofała się w stronę górnej części wsi.
Wiadomość o tym rozniosła się w lot po całej wiosce. Z pobliskich osiedli pozlatywali się chłopi i postanowili nie ustąpić. Ruszono w stronę mostu przy kościele. Nie uszli daleko. Rozległ się warkot motoru. Nadjechał samochód. Policja, z oznakami dużego zdenerwowania, wysypała się z auta. Powyciągano pałki gumowe. Padł rozkaz: W imieniu prawa, rozejść się! i palki poszły w ruch. Pierwsi z brzegu: Jan Jakubiak i Wojciech Jakubiak otrzymali uderzenia w głowę. Tłum się zakołysał.
Pódź s…! – krzyknął do nadbiegającego policjanta Józef Szczypka, kowal, mężczyzna silnej budowy, z wyciągniętym nad głową grubym sękatym kijem.
(…)
Po paru chwilach na zakręcie koło szosy ukazał się silny oddział policji w stalowych hełmach, zbliżający się miarowym krokiem w stronę zebranych chłopów.
Chłopi zaczęli się cofać, dając gwizdaniem na palcach sygnał do przysyłania pomocy z osiedli, położonych na wzgórzach. Powstał ruch nie do opisania. Kto żyw ruszał na pomoc ustępującej gromadzie. Policja osadziła się w olszynkach kolo drogi, naprzeciw osiedla Michalaka. Druga jej część skierowała się na przełaj przez pola, by okrążyć gromadę chłopów. Ci zaś, wycofując się dalej, przeszli na drugi brzeg rzeki.
Policja po wyczekaniu, nie napastowana przez nikogo, zaczęła powoli odmarsz. I tak się złożyło, że w odwrocie zetknęła się z gromadą kobiet. W tłumie ktoś krzyknął: Policja bije kobiety! Wówczas chłopi ruszyli bezładnie za policją. Prezes Widzisz, widząc nowe niebezpieczeństwo, wsiadł na konia i nawoływał do pozostania na miejscu. We wrzawie i chaosie nikt go nie słuchał. A tymczasem chłopi zbliżali się do policji. Wówczas Widzisz pocwałował naprzód, wyminął tłum i znalazł się w pewnym momencie pomiędzy rozwiniętym szykiem bojowym policji, a roznamiętnionymi chłopami, chcąc się dogadać z przedstawicielami władz bezpieczeństwa.
Tłum na widok wymierzonych w swoim kierunku luf trochę się uspokoił. W tym jednak momencie padł rozkaz komendanta policji do bicia chłopów, a w ślad za rozkazem czterech posterunkowych, stojących najbliżej tłumu, ruszyło z pałkami do akcji. Chłopi przybrali postawę obronną.
Strzelać! – padł rozkaz komendanta. Padły strzały… Prezes Koła Ludowego Widzisz runął z konia ciężko ranny, Franciszek Jakubiak (kawaler, ponad lat 30, który powrócił z robót we Francji), gdy podbiegł do oddziału policji, uderzony kolbą w głowę, padł od ziemię. Rany boskie! – krzyknął Józef Ciężak, ugodzony kulą w pierś. Padł prezes Kola Młodzieży Wiejskiej Znicz”, 18-letni Władysław Kucharczyk. Widzisz po otrzymaniu rany podniósł się i usiłował wycofać się z pola ostrzału, lecz został ponownie raniony. Gdy podniósł się mimo to, został jeszcze raz postrzelony…”
Za: Strajk Chłopski w Małopolsce w sierpniu 1937 roku, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1988.